Cóż, mam na imię Mariusz (czeeeeść Mariuuusz!) nie piję i nie palę od 16 lat:) Zamieszkuję południowo-wschodnie krańce Częstochowy. Humanista spod znaku byka.
Znajomi określają mnie jednym słowem: świr. Bo czy zakładanie partii w pięć osób, w dodatku w wieku przedprodukcyjnym można uznać za normalne? Czy organizowanie własnego państwa w swoim pokoju nie jest politycznym zboczeniem? I wreszcie czy wieczne cytowanie "Dnia Świra" nie jest co najmniej dziwne?
Podobno mam świetne poczucie humoru. Nieraz wiele osób mówiło mi:"Mariusz, byłam przybita, nie miałam ochoty żartować, a ty zawsze poprawiasz mi humor." Mi osobiście, moje poczucie humoru nie odpowiada. Owszem, jestem wiecznie uśmiechnięty: jak dostanę banię w szkole, jak nic mi się nie chce, jak jest źle, jak mnie boli głowa, nawet jak mam 39 stopni gorączki i wkurzający kaszel- zawsze jestem w stanie żartować. I to jest minus. Bo potrafię żartować z rzeczy, które ogólnie pojęte są jako poważne. Żydzi w Auschwitz, Katyń, Kościół...
Zawsze do wszystkiego podchodzę spokojnie. Szczerze powiedziawszy, bardzo często to, co się wokół mnie dzieje mało mnie obchodzi. Wtedy to właśnie cytuję "Dzień Świra". Moim mottem życiowym może być:" Nie wiem, i szczerze ***** o mnie to obchodzi".
Ostatnio zaczęły mnie wkurzać proste rzeczy, takie jak zmarznięte masło. Uniemożliwia mi szybkie przygotowanie posiłku...i dlatego mnie wkurza. Jestem dziwny."Musisz tak skrobać, bo zmarznięte."
Dużą rolę u mnie gra czas. Jeszcze się nigdy nie spóźniłem do szkoły, na spotkanie, imprezę. Zanim jeszcze wstanę rano z łóżka, planuję sobie dzień, co do minuty. Nienawidzę, kiedy ktoś rujnuje mój genialny plan, jakimiś bzdetami.
Lubię pisać powieści. Najczęściej kończą się one stosunkiem płciowym, ale większości to odpowiada, tak więc kontynuuję je. Ostatnio zabrałem się za książkę. Będzie opowiadała o piętnastoletnim agencie ABW. Jak skończę, pójdę z nią do wydawnictwa, a jak jej nie przyjmą, to skończą w plastykowym worku na dnie Bałtyku.
Zawsze mam własne zdanie. Czasami nie jest ono poparte nawet najmniejszymi argumentami, ale wierzę, że jest ono jedyne i prawdziwe. W 90% przypadków jest zupełnie odmienne od wszystkich. Gosia mówi, że to dobrze. Niby tak. Ale trudno zachować równowagę i względny spokój, kiedy setki mówią "tak", a Ty "nie". W sumie się przyzwyczaiłem.
Bawię się w reporterów z kumplem. Wszystko wzięło się od 10-letnich dzieciaków ganiających po moim podwórku z plastykowymi karabinami. Nazwałem ich Al-Kaida, i od tej pory piszemy o nich reportaże i nagrywamy "Wiadomości". Wymieniamy się rolami: raz ja jestem reporterem terenowym, a Kuba siedzi w studiu, a raz odwrotnie. Wiem, jestem porąbany.
Nie wspomniałem jeszcze, że w moim niepodległym państwie zaszły ogromne zmiany:
- otworzyłem placówkę poczty
- dodałem Informację Turystyczną
- spacyfikowałem piwnicę, która nosi teraz nazwę Departamentu Mariusji Dolnej
- mianowałem Premiera
- wytarłem podłogi
- podzieliłem Ministerstwa między Prezydenta (mnie) a Premiera (Jakuba)
- wprowadziłem większy rygor na granicy
- napisałem parę Ustaw Parlamentarnych
- wysłałem listy z poparciem dla niepodległości Kosowa i Tybetu
- włączyłem do państwa dodatkowy pokój, ochrzczony mianem Departamentu Mariusji Wschodniej
- wprowadziłem paszporty tymczasowe
I jestem z siebie dumny! Na przekór wszystkiemu! Buhaha iks de!