osobnik | treść posta |
---|---|
4 listopada 2006 ubustwiac,myslec,tesknic...czy warto?
Problemy które sa najciezsze..sercowe... |
|
4 listopada 2006 Czy obdarzeni uczuciem postrzegamy normalnie rzeczywistosc?
|
|
4 listopada 2006 Ależ oczywiście że nie ~:D Wtedy wszystko jest takie piękne radosne i kolorowe, a dawne problemy stają się błahostką bo wiadomo, z kimś łatwiej niż samemu ~:D A warto ubóstwiać, myśleć i tęsknić (jeżeli mówimy o związku a nie utracie) bo to sprawia ze zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo kochamy ~;)
|
|
5 listopada 2006 Spiralboy masz racje :) ( jak zwykle zreszta ostatnio ), ale co z czlowiekiem, ktory daje a nie otrzymuje i mam tu na mysli dlugoletni zwiazek osob, ktorych wczesniej nic nie bylo w stanie rozlaczyc a dzis drą koty...
Czy takie osoby, ktore ( załóżmy nie maja dzieci ) powinny ratowac zwiazek, jezeli jest kryzys miedzy nimi? A powodem kryzysu jest np. zdrada? Chetnie przeczytam twoja opinie.... ........innych osob tez. |
|
5 listopada 2006 no piszę i piszę i nie napiszę, już 2 razy odpowiedziałem i skasowałem... muszę to przemyśleć ~;)
|
|
5 listopada 2006 no wiesz....ale ty to jestes.... :/ hmmm....a ja musze...jakos zniesc brak twojej odpowiedzi i tez oddac sie refleksji why?!
...heheheh.... |
|
8 listopada 2006 Nie wiem czy to do końca to, ale uważam że ratować związek można tylko raz, mimo że sam popełniłem błąd i robiłem to więcej razy to teraz uważam, że to i tak nie ma sensu tak ratować i ratować bo to się będzie powtarzało, labo w związku jest zaufanie i zrozumienie, albo go nie ma, tym bardziej, że zakładamy brak dzieci, czyli brak zobowiązań, nie wiem... z własnego doświadczenia uważam że powroty nie mają większego sensu, a ratowanie związku jest często powtarzalne... gdyby to był ona/on to nie trzeba by było w ogóle nic ratować bo było by dobrze cały czas, a wszelkie problemy były by małymi nieporozumieniami i dodatkowo nie było by problemu z "daje a nie dostaje"... tak mi się wydaje ~;) Najważniejsze jest zaufanie i zrozumienie siebie i partnerki/partnera - to połowa sukcesu ~;)
A, że długoletnie związki mogą się kończyć na wielkiej wojnie to wiem o tym doskonale ~:P Nie wiem czy odpowiedziałem na Twoje pytanie bo już sam się pogubiłem w zeznaniach ~:P |
|
9 listopada 2006 ...podzielam spostrzeżenie Twoje Spiralboy...
ale czasami trudniej przychodzi sie rozstac niz zbudowac trwały zwiazek... dlatego wiele osob probuje go ratowac - bo szkoda odrzucic w niepamiec cos co tak dlugo wczesniej budowano i co sprawialo, ze chcialo nam sie zyc...hmmm... powroty sa bezsensu, chociaz niektorym osobom - sie udaje wrocic do pierwotnego stanu w zwiazku czyli sielanki... ...roznie to bywa bo rozni sa ludzie..i zalezy od dwoch stron jak sie dobrze dobiora to i powroty moga byc czeste ale i czesto owocuja na wspolnym byciu razem przez cale zycie :) |
|
9 listopada 2006 Już napisałem to co chciałem i pyk, nie wysłało się ~;[
Zgadza się trudno jest czasem coś skończyć, mimo bólu jaki sprawia dany związek nadal czujemy przywiązanie i miłość do danej osoby, ale czasem lepiej jest się przemóc i skończyć związek który daje nam tyle samo cierpienia co radości. Powroty niektórym się udają, ale to zostawia mały uszczerbek na zaufaniu, jednych takie powroty wzmacniają, a innych osłabiają ~;) W ogóle to całe wracanie to wg mnie takie pójście na łatwiznę trochę, zamiast zacząć coś na nowo może coś lepszego, to ludzie wracają do gotowego już związku który wydaje się że trzeba tylko lekko przypudrować ~:P A bardzo często to jest wracanie na tydzień góra miesiąc ~:P |
|
9 listopada 2006 hmmm....szkoda, ze tak sie dzieje,bo ciezko dojsc do siebie po czyms takim, a jeszcze bardziej wejsc w nowy zwiazek bez uprzedzenia, ze znowu moze sie nie udac...
...czesto przychodza wtedy chwile zwatpienia i chwile zabawy, ktore "mydla" nam oczy, ze przyszedl czas na wyszumienie sie... ...poczym znowu zal, że jestesmy znowu sami... ....o matko ta milosc... |