Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
5 stycznia 2007 "xes"
co do Twojej wypowiedzi na temat miłosci, to... nie zgadzam się do końca z nią. Chodzi mi dokladnie o stwierdzenie: "milość to nie poswięcenie, nie dzielenie". uważam,ze poswiecenie i dzielenie sa elementami wspóltowarzyszacymi miłosci. owszem moze to istniec bez miłosci, ale miłosc nie moze istniec bez nich. Przez poswiecenie rozumiem m.in. akceptacje, tolerancje, wyrzeczenie w szerokim znaczeniu. W miłosci, ta druga "polowa" powinna byc dla mnie najwazniejsza. I powinnam byc w stanie poswiecic dla niej wszystko( z rozsadkiem - jak uczucie jest odwzajemnione). Jak kochasz, tzn. akceptujesz pewne wady, zachowania. Pracujesz nad tym czego partner nie jest w stanie zaakceptowac (przynajmniej sie starasz:), akceptujesz pewne słabosci, znajomych, przyjaciól, rodzine bez wzgledu jacy są. W ten sposob okazujesz szacunek do tego, na czym jej zalezy. co do dzielenia sie... rozumiem przez to: dzielenie sie doswiadczeniami, emocjami radoscia, smutkiem, refleksja na rózne tematy, doswiadczeniem. I mysle, ze to sa komponenty dobrego zwiazku. Oczywiscie nie tylko one, ale sa bardzo wazne:) mam wrazenie, ze bez nich miłosc sprowwadziłaby sie do sexu i tyle. A to za malo jak na takie pełne i potezne pojecie:) pozdrawiam |
|
6 stycznia 2007 to ja napisalam ze jak mozna dwa razy dac z siebie wszytsko.. nie chodzilo mi o to ze dzis jestem z jednym i daje z siebie wszystko a jutro jestem z innym i dla niego daje z siebie wszytsko... chodzilo mi o to, ze jesli teraz jestem z jednym chlopakiem i daje z siebie wszytsko to nie moge jednoczesnie robic tego samego dla drugiego chlopaka... takie jest moje zdanie...i jeszcze jedno... milosc do rodzicow rodzenstwa itp to na serio nie to samo co milosc do chlopaka czy dziewczyny.... lda rodzicow nie zrobie tego co robie dla chlopaka i dla chlopaka nie zrobie tego co robie dla rodzicow.... jeszcze jakies sugestie?? pozdrawiam :*
|
|
6 stycznia 2007 a to nie zrozumiałam wypowiedzi. I w pełni sie zgadzam z tym co piszesz:)
pozdrawiam |
|
8 stycznia 2007 U mnie dwa ani wiecej frontow nie wchodzi w zycie !! Przeciez z takim czyms sie nie da zyc jak to napisala jenny serca nie da sie pokroic na kilka czesci...
|
|
8 stycznia 2007 ha, no to zaczynamy :)
vinona, co do tego: uważam,ze poswiecenie i dzielenie sa elementami wspóltowarzyszacymi miłosci. owszem moze to istniec bez miłosci, ale miłosc nie moze istniec bez nich. to: Milosc, jak juz pisalem, jest uczuciem. Poswiecenie i dzielenie sie uczuciami nie sa. To czynnosci. Owaszem, moga towarzyszyc milosci, ale elementem jej nie sa. Milosc to uczucie samo w sobie; tak jak smutek, szczescie, zlosc... Nie powiesz mi przeciez, ze np. lzy moga istniec bez smutku, ale smutek bez lez nie? (lzy = placz, skoro mowimy o czynnosci ;-) ). Reszta twojej wypowiedzi (nie bede cytowal calosci) nie tyczy sie milosc ani odrobine. Piszesz tam o zwiazku. O poswieceniu, akceptacji bla bla bla... no niby masz racje, ale zwiazek moze byc bez... milosci. :D I moze to byc udany zwiazek, przyjazn moze byc doskonalym przykladem. A propos jeszcze tego poswiecenia itp... Nie wiem czy najlepszym sposobem na zwiazek jest wlasnie wyrzekanie sie poniekad wlasnego ja, 'probowania sie dopasowac' i tych innych bzdet... Anthony De Mello w swojej ksiazce "Awerness" przytacza ciekawa sytuacje. Mianowicie pewna kobieta przytacza slowa swojego kuzyna jezuity, ktory rozpoczynal kazania slowami : Sprawdzianem milosci jest poswiecenie, a miara milosci jest altruizm. Wiec spytal on ja, czy chcialaby aby ja kochal, kosztem swojego szczescia. Na co ona oparla, ze i owszem. "Czyz nie byloby to wspaniale? Ona kochala by mnie kosztem swojego szczescia i ja kochalbym ja kosztem swojego, wiec macie dwojke nieszczesliwych ludzi, ale zyjacych w milosci..." No dobra, moze troche sie zagalopowalem ale... jeszcze raz chce powtorzyc, milosc jest uczuciem, a raczej czuciem. Bo ponoc to i tak tylko chemia. A jesli chemia, to wplywa na nasze cialo w taki a nie inny sposob, czujemy to, co czuje nasze cialo... Milosc... a wszystko inne, to tylko marnowanie szczesiac wynikajacego z uczucia milosci, a zastepowanie tego bezsensownymi myslami o podporzadkowaniu, poswieceniu i akceptacji... pozdrawiam xes |
|
13 stycznia 2007 ok. zgadzam sie z tym, ze milłosc jest "czystym uczuciem" - ale nie wydaje mi sie,zeby poswiecenie dla osoby kochanej bylo takim ciezarem , ze staniemy sie nieszczesliwi.
to juz skrajosc:P A co do tej "chemii" to jest okreslenie naukowców, ktorzy jakoc musieli okraslic stan, ktorego nie potrafia opisac/objac rozumem. Zbadali czlowieczka "zakochanego/peknego milosci" i okreslili stan jego organizmu - ale czy to pelne i prawdziwe okreslenie tego uczucia? to ja nie wiem:) pozdrawiam Cie xes:) |
|
13 stycznia 2007 A to czy poswiecenie sie jest 'takim' czy 'nie takim' ciezarem to juz nie ma znaczenia, to nie o tym pisalem. :) Pisalem tylko, ze poswiecenie nie jest miloscia, a milosc poswieceniem. :P
Co do tej chemii, to tez nie wiem... nie lubie wierzyc w cos, czego nie potrafie zobaczyc/poczuc. Natomiast doskonale wiem, jak czuje sie moje cialo kiedy jestem zakochany. Albo lepszy przyklad, znasz to uczucie pustki gdy osoba ktora kochasz odejdzie? gdy tego kogos nie ma? czujesz ze czegos tobie brakuje... To jak nalog (uwierz temu kto rzucal palenie nie raz ;-) ), i chyba wlasnie chemia to powoduje... ale nie wiem, naukowcem nie jestem. W kazdym razie, ciesze sie ze cos sobie wyjasnilismy :) pozdrawiam xes |
|
13 stycznia 2007 chyba nie chce sobie takich uczuc przypominac... t jak przywolywanie w pamieci kszmary z dziecinstwa:(.. a ja wole sie cieszyc tym, co nadchodzi i jest:D
|
|
20 stycznia 2007 Mój były chłopak postępował w ten sposób... :( Jakoś niebardzo odpowiadało mi dzielenie się nim z jakąś inną panną... :( a miało być tak pięknie... :(
|
|
10 września 2007 Pewnie, ze mozna "zyc na 2 fronty", mozna nawet i na 8, jednak, gdy osoba ta pozna uczucie milosci, zrozumie je i naprawde poczuje, to nie bedzie w stanie tak zyc.
|