Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
10 stycznia 2007 Wychowałem się w rodzinie chrześcijańskiej chodziłem do kościoła, modliłem się, ale wiara nie miała dla mnie większego znaczenia żyłem swoim życiem, bez Boga. W wieku dziesięciu lat zaczęły się w moim życiu problemy z czystością, ale moja siostra wtedy należała do Oazy i z czasem udało jej się namówić mnie na przyjście. Przez pierwszy rok formacji zrozumiałem, jakim jestem grzesznikiem zacząłem walkę z moimi słabościami. Pojechałem na pierwszą oazę wakacyjną był to II º OND. Dzięki tej oazie Chrystus uwolnił mnie od moich niektórych słabości, ale po powrocie pojawiły się nowe a dokładniej problemy z pornografią, ale już tym razem nie byłem sam był ze mną Chrystus, który za każdym razem, gdy upadałem podawał mi dłoń i wydźwigał mnie z utrapienia. Po następnym roku formacji pojechałem na I º ONŻ ten stopień przeżyłem szczególnie moja wiara się w znacznym stopniu umocniła a osobiste przyjęcie Chrystusa jako Pana i Zbawiciela utwierdziła mnie w przekonaniu ze jest ze mną Chrystus i to z nim pokonam mój problem. Niestety z czasem mój problem powrócił, co prawda rzadko, ale zdarzało mi się upaść. Pojechałem na II º ONŻ z nadzieją umocnienia swojej wiary i tym razem Chrystus mi pomógł, ponieważ moja wiara w Jezusa Chrystusa zamieniła się w świadomość, że Bóg jest ze mną i walczy o to bym był jego świadkiem. Po powrocie z oazy jednak ukazała się moja słabość i znów powrócił mój problem z dużo większą siłą, ale i tym razem Chrystus pomógł mi się wydźwignąć z utrapienia.
|
|
10 stycznia 2007 Proszę was jeśli macie ochotę i odwagę piszcie również swoje świadectwa.
Pozdrawiam ;) |
|
10 stycznia 2007 No. To może ja teraz powiem coś o sobie. Moja sytuacja jest trochę podobna do Twojej. Kiedyś kościół był dla mnie kościołem i nic poza tym. Chodziłam na Msze Św . Modliłam się rano, wieczorem. Ale to było bezsensowne wyklepywanie modlitwy. Chociaż nigdy nie opuściłam żadnej Mszy dlatego, że mi się nie chciało, to jednak nie były one w jakiś sposób wielbieniem Boga. Niestety mieszkam w małym mieście, w którym mało kto nawet wie, co to Oaza, więc nie miałam okazji zapisać się do niej. Lecz pewnego dnia znajomy spytał mi się, czy nie chciałabym grać na gitarze w zespole, w kościele. Powiedziałam, że dlaczego by nie. Jak przyszłam, zobaczyłam, że Ci ludzie na prawdę są oddani Bogu, żyją dla Niego. Modlą się. Stwierdziłam, że ja taka nie jestem, ale że chce być taka. Chce kochać Boga. No, i teraz jest inaczej. Rozmawiam z Bogiem. Nie odnoszę się do Niego tylko z problemami ("Jak trwoga to do Boga"), ale też dziękuje za wszystko. Wiadomo, nikt nie jest doskonały, i każdy się potyka. Wszyscy grzeszymy, ale Bóg nam to wybacza i pomaga nam powstać :):) i dziękuje Mu za to... za to, że mnie kocha, nawet wtedy, gdy grzeszę...
|
|
11 stycznia 2007 No to teraz ja. Podobnie jak Grzesiek i Eiva dawniej kościół był dla mnie w sumie tylko obowiązkiem. Do momentu, kiedy przed 3 klasą gimnazjum dostałam 'olśnienia'. Coś zaczęło się we mnie zmieniać. Wraz z koleżanką każdego dnia na wakacjach uczestniczyłyśmy we Mszy Św. Wówczas dotarło do mnie, że ze mną nie jest najlepiej. Zrozumiałam, że problem czystości również dotyczy mnie. We wrześniu trafiłam na oazę (z tą samą koleżanką) i dostałam szoku. Oczywiście pozytywnego. Te piątkowe spotkania dawały mi tyle siły i radości. Czułam, że mogę przenosić góry. Poznałam tylu wspaniałych ludzi, za których wciąż dziękuję Bogu. Wspólny śpiew, modlitwa, rozważania, rekolekcje naszej wspólnoty, okolicznościowe koncerty - to było coś czego nie da się opisać... :] Również gdzieś w okolicach września postanowiłam przystąpić do Ruchu Czystych Serc. To była poważna decyzja, ale myślę że warto było. Z każdym miesiącem coraz bardziej zżywałam się z oazą. Niestety na oazę wakacyjną nie pojechałam. Przyszła 1 klasa LO, nowi ludzie, nowa szkoła. Ale wszystko ułożyło się świetnie. Moja kochana klasa nie miała nic przeciwko 'foskowiczom'. Nawet znalazło się kilka osób powiązanych z KSM czy oazą:) Niestety na oazę wakacyjną znowu nie pojechałam. Teraz jestem już w połowie 2 LO. Na oazę z powodów naukowych przestałam chodzić. Tęskno mi za tym wszystkim, ale podobno słyszałam, że teraz już nie jest to co kiedyś. Większość osób wybyła na studia, ludzi w ogóle też trochę ubyło. Ale najbardziej cieszę się z tego, że nikt nie odwrócił się ode mnie. Wciąż mam dobry kontakt z innymi oazowiczami. Może jeszcze kiedyś tam wrócę...
|
|
19 stycznia 2007 Wiecie co? Napisze coś jeszcze :) Od kiedy żyje z Bogiem, wszystko sprawia mi radość! Przepełnia mnie radość :) Raduje się, gdy pomagam innym, gdy mogę komuś pomóc, dać coś, co komuś jest potrzebne. To takie dziwne uczucie. Ale fajne. Taka wewnętrzna radość! Trudno to opisać... tak, jak by radość przepełniała całą mnie ;] szczególnie w okolicy serca... ;p pozdrawiam ;]
|
|
27 stycznia 2007 W roku 2000 (rok przed maturą) miałem ciężki wypadek samochodowy. Jego efektem było m.in. stłuczenie pnia mózgu, obustronne złamanie trzonu żychwy z przemieszczeniem odłamów, uraz wielonarządowy itp. To Cód, że wogóle jeszcze żyję, a to, że w pełni doszedłem do siebie, jestem w pełni samodzielny, skończyłem studia i mam żonę, to już chyba mówi samo za siebie...
|
|
24 maja 2007 Może nie powinienem się w tej chwili wypowiadać na temat najważniejszych rzeczy, które Chrystus robi w moim życiu, gdyż one są nieukończone. Przed nawróceniem byłem mistykiem-(o)błędnym rycerzem, zagubionym dzieckiem, mentalnym prawiczkiem, ale dzięki Niemu świadomie staję się mężczyzną z prawdziwego zdarzenia. Jestem konsekwentnie leczony z licznych zranień, uwalniany od dziesiątek kompleksów, lęków, uprzedzeń, zwiedzeń. Chwała Jezusowi.
Co do rzeczy już w pełni zaistniałych to raz zostałem uratowany od wpadnięcia pod samochód, wielokrotnie od kalectwa - a może i śmierci - w górach, otworzyłem się na ludzi, na poważnie uwierzyłem w siebie, zacząłem myśleć o swoim życiu z odwagą i powoli klarują mi się niezmiernie śmiałe plany życiowe. Setki razy okazywało się, że moim życiem nie rządzi rachunek prawdopodobieństwa. Znaki, niezwykłe zbiegi okoliczności - to nieodłączny element mojego życia. Chwała Jezusowi. A najbardziej dziękuję Mu za to, że powiedział mi, kim jestem. |