hobby - pasja. - O CZYNNOŚCIACH PISARZA
 
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobniktreść posta

O CZYNNOŚCIACH PISARZA O CZYNNOŚCIACH PISARZA O CZYNNOŚCIACH PISARZA (0)

O CZYNNOŚCIACH PISARZA 11 czerwca 2007
Podobno można pisać o wszystkim: o miłości i o nienawiści, o rzeczywistości lub o jej braku, o moralności i wyuzdaniu. O wszystkim. Są nawet tacy, którzy potrafią pisać o niemożności pisania. Pytanie, jakie chcę teraz postawić jest jedno: PO CO? Po co w świecie, w którym ogólnie pojęte słowo pisane przestało być czymś wyjątkowym, parać się zawodem, który i tak skazany jest – nieuchronnie – na rychłe przejście do lamusa. Po co zamartwiać się i spędzać białe noce nad niezapisaną kartką papieru, męczyć się nad doborem słów, wykreślać, przekreślać i redagować teksty, których i tak nikt nie przeczyta? Każdemu z nas, który (słusznie lub nie) nazywa siebie pisarzem, wydaje się, że zna odpowiedź. Pisarz nie pisze dla poklasku, pisarz pisze, by coś przekazać! Piękne są to słowa, nie przeczę, ale bez odbiorcy pisarz nie ma komu przekazywać swoich myśli. Paradoksy, takie jak pisarz szufladowy, nie mają tutaj znaczenia, gdyż już nawet ten „szufladowy gryzipiórek” chce, wręcz pragnie usilnie, by ktoś go przeczytał, zapoznał się z jego myślami, lub chociaż, dla świętego spokoju, bezlitośnie skrytykował. Pragnienie bezlitosnej krytyki jest naprawdę silne, bo sam akt krytykowania (nie mylić z krytykanctwem) świadczy o głębokim przeanalizowaniu tekstu, jaki się przeczytało. A o to właśnie chodzi. Prawda?
Drugi problem. Skoro można pisać o wszystkim, to o czym właściwie można pisać? Zbyt duża rozbieżność tematyczna jednego autora, prowadzić może przecież do jego niezrozumienia, nie wspominając już o irytacji czytelnika. W zasadzie każdy pojedynczy utwór, niezależnie od jego formy, powinien skupiać się na jednym temacie, czy też może głównym wątku. Ale jak zawrzeć całe bogactwo rzeczywistości, w kilkusetstronnym nawet tomiszczu, nie uciekając się do wielowątkowości, aluzji i szybkich, chwilowych zmian tematu? To, czego doświadczamy z dnia na dzień, wszystkie rzeczy przydarzające się nam ad hoc, zbiegi okoliczności, przypadki i wypadki są zasadniczo nie przekazywalne. Nie przekazywalne w sensie ciągłości przyczynowo-skutkowej. Czy tak też można pisać? Czy można bawić się słowami wzorem dadaistów, nieprzejmujących się znaczeniem treści? Tutaj pojawia się problem formy. Jaką należy przyjąć? Krótkie opowiadanie (dla niepotrafiących się zdecydować nad tematem), czy wielotomową powieść (dla tych, którzy boją się czegoś pominąć), a może coś pośredniego, lub zupełnie innego?
Pytania, pytania i jeszcze raz pytania. Można je mnożyć bez końca. Bo cóż począć z odpowiedzialnością za słowa, które się napisało? Czy pisarz powinien odpowiadać za błędną interpretacje swojego tekstu? Odpowiedź jednoznacznie twierdząca może okazać się odpowiedzią mylącą; po pierwsze, dlatego, że pisarz, nazwijmy go Iksem, wcale nie musi zdawać sobie sprawy z tego, że czytelnik (dajmy mu miano Igrek) myśli o dziele Iksa w sposób zupełnie od Iksa różny. Ale z drugiej strony Iks powinien przewidzieć co może się zrodzić w myśli Igreka, zanim ta myśl w Igreku wykiełkuje. Bycie pisarzem zobowiązuje więc do bycia swoistym jasnowidzem, ale jasnowidzem nie w sensie dosłownym, Iks znając swój tekst musi niejako przewidzieć jakie reakcje może on wzbudzić w Igreku. I gdzie tu ta wolność, którą pisanie powinno wyzwalać? Gdzie ta możność pisania o wszystkim i dla wszystkich? Gdzie tutaj sens?
Korci mnie niezmiernie, by napisać dużymi literami: „SENSU NIE MA!”. Ale czy takie myślenie ma sens? Nie chce się bawić w filozoficzne dysputy, nie miejsce i nie czas na to, chcę jedynie zaznaczyć, że to, czemu oddawałam się bez reszty przez kilka ładnych lat, nie jest rzeczą prostą, kiedy weźmie się na warsztat wszystkie aspekty, nazwijmy to ogólnie, „pisania”. Może tak naprawdę nie chodzi tutaj o rozpamiętywanie wszelakich kruczków, na jakie możemy się natknąć, gdy analizujemy to co robimy (nie zależnie od tego czym to jest). Może liczy się tylko pasja, z jaką podchodzimy do danej czynności i to daje nam szczęście . Możemy być „szufladowymi gryzipiórkami” pokazującymi swoje „dzieła” jedynie przyjaciołom i rodzinie. Póki nam to wystarcza, nie ma w tym nic złego.