religia - Jezus Chrystus - KONIECZNE SŁOWO
 
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobniktreść posta
KONIECZNE SŁOWO 26 marca 2009
Miej się na baczności ludzki duchu, wybiła bowiem twoja godzina! Czas, który dano ci do rozwoju i którego stęskniony pragnąłeś, wykorzystałeś na popełnianie występków.
Strzeż się zuchwałego zarozumialstwa swojego rozumu. Ono pchnęło cię w objęcia ciemności, które dziś triumfalnie wbijają w ciebie swe szpony!
Spójrz w górę! Stoisz w Bożym sądzie, w godzinie sądnej!
Obudźcie się i zadrżyjcie, wy, którzy, podobni do ćmy wabionej złudnym blaskiem, w ograniczeniu i z zawężonym osądem czcicie złotego cielca ziemskiego przemijania. Z waszej przyczyny już dawno temu Mojżesz roztrzaskał w gniewie zawodu te tablice praw waszego Boga, które miały wam pomagać wznosić się do Światła.
Rozbicie tablic było żywym symbolem tego, że ludzkość nie zasługiwała na poznanie Bożej Woli, tej Woli, którą odrzuciła w swoim lekkomyślnym postępowaniu i ziemskim wywyższaniu się, bo wolała tańczyć wokół bożka, którego sama sformowała, aby spełniać własne życzenia!
Teraz jednak to się skończyło. Wraz z ostatnim działaniem zwrotnym nadeszły skutki, nadeszła odpłata! O tę Wolę, którą kiedyś tak lekkomyślnie odrzuciliście, teraz roztrzaskujecie się wy.
Teraz już nie pomogą wam żadne narzekania i prośby; dano wam przecież do dyspozycji całe tysiąclecia, abyście się opamiętali! Wy jednak nigdy nie znaleźliście na to czasu! Nie chcieliście i jeszcze dziś w swoim niepoprawnym wywyższaniu się uważacie siebie za niezmiernie mądrych. Nie chcecie widzieć, że właśnie w tym przejawia się wasza największa głupota. I tak w końcu staliście się w tym świecie tylko uciążliwym robactwem, które nie umie niczego poza upartym lżeniem wszystkiego co światłe. Poprzez uporczywe grzebanie tylko w ciemnościach utraciliście jakąkolwiek możliwość, aby podczas poszukiwań swobodnie podnieść wzrok w górę i Światło uznać lub wytrzymać.
Sami siebie w ten sposób napiętnowaliście.
Światło znów zabłysło, cofacie się oślepieni i zataczając się bez możliwości ratunku wpadacie w przepaść, która teraz otworzyła się za wami, aby tak odrzuconych pochłonąć.
Tam utkniecie związani w nieuchronnym uścisku, aby w tym czasie wszyscy, którzy z wysiłkiem dążą do Światła, w błogim poznaniu odnaleźli do niego drogę oczyszczoną z waszej pychy i z waszej chęci posiadania bezwartościowych świecidełek zamiast szczerego złota. Zapadnijcie się w tę śmiercionośną zgrozę, którą uparcie i usilnie przygotowaliście sobie sami. Już nie będziecie mogli Bożej Prawdy zaciemniać!
Z jaką gorliwością te niepozorne ludzkie istoty starają się wysuwać na pierwszy plan swą śmieszną, pozorną wiedzę i jak przez to wprowadzają w błąd liczne duchy, które byłyby uratowane, gdyby nie uwierzyły fałszywym rycerzom ducha, którzy jak zbójcy czyhają w krzakach już na samym początku prawdziwej drogi udając, że oni również po niej idą. Czym jest to, co w rzeczywistości proponują? Wyniośle, w wyświechtanych słowach, hardo i butnie głoszą tradycyjną naukę, której rzeczywistego sensu nigdy nie rozumieli.
Dobrze tu pasuje ludowe powiedzenie: młócą pustą słomę! Pustą, bo nie zachowali właściwego ziarna, dla którego brakuje im zrozumienia. Wszędzie spotykacie się z taką ograniczonością; z tępym uporem przechwalacie się cudzymi słowami, ponieważ sami od siebie nie macie nic do dodania.
Takich jest tysiące, a tysiące innych wyobrażają sobie, że wyłącznie oni posiedli prawdziwą wiarę. Tam, gdzie coś przekracza możliwości ich pojmowania, pełni pokory z wewnętrzną satysfakcją ostrzegają przed pychą! Z takimi najgorzej! Właśnie oni już teraz są odrzuceni, ponieważ z powodu ich ślepej wiary już nie można im pomóc. Gdy zobaczą, że popełnili błąd, to nie pomoże im przerażenie, nie pomogą narzekania i prośby. Nie chcieli żyć inaczej, zmarnowali swój czas. Nie powinno się ich żałować. Każda chwila jest zbyt cenna, aby marnować ją dla takich, którzy chcą być »wszystkowiedzącymi najlepiej«. Przecież tacy w swej zawziętości nigdy się nie obudzą i w zaślepieniu zginą. Zginą z odrażająco śliskimi słowami na ustach, pewni swej wiary w Boga i swego jedynie urojonego poznania Chrystusa.
Nie lepsze są tłumy takich, którzy regularnie i obowiązkowo chodzą na tzw. nabożeństwa, traktując je jak każdą inną potrzebną, pożyteczną i celową pracę. Częściowo czynią tak też z przyzwyczajenia lub dlatego, że taki jest »obyczaj«. Może także z naiwnej ostrożności, ponieważ, jak mawiają, »człowiek nie może wiedzieć, co mu się w końcu przyda«. Przemijają, jak oddech na wietrze!
Prędzej już można żałować niektórych badaczy, którzy w naprawdę poważnym badawczym wysiłku zapomnieli wyjść z gąszczy i nadal niezmordowanie błądzą w nadziei, że tam odnajdą drogę ku początkowi stworzenia. To jednak nic nie pomoże i niczym nie można tego usprawiedliwić. Takich jest zresztą mało, bardzo mało. Przeważająca większość tych, którzy nazywają siebie badaczami, zatraca się w nic nieznaczących igraszkach.
Pozostała, największa część ludzkości, po prostu nie ma czasu na »wsłuchiwanie się w siebie«. To ziemscy ludzie, pozornie bardzo zabiegani, zbyt przeciążeni pracą służącą spełnianiu ich ziemskich życzeń i potrzeb dnia powszedniego lub załatwianiu spraw często wykraczających ponad te potrzeby. Nie widzą, że wraz ze spełnieniem jednych życzeń, inne narastają i nigdy nie będą miały końca, i że ten, kto tak postępuje, nigdy nie zazna spokoju, nigdy nie znajdzie czasu, aby się wewnętrznie przebudzić. Taki ziemski człowiek spędza ziemskie życie na nieustannej gonitwie jako niewolnik ziemskich pragnień, bez jakiegokolwiek wyższego celu, który miałby znaczenie dla wieczności.
Zmęczony takim działaniem musi się w końcu zatroszczyć także o swoje ciało zapewniając mu wypoczynek, zmianę, rozrywkę. Potem nie starcza jemu czasu na to, co nie jest z tej ziemi, na sprawy ducha. Jeżeli czasami tu i tam całkiem cicho odezwie się przeczucie tego, co będzie »po śmierci«, to w najlepszym razie na chwilę się zaduma, ale nigdy nie pozwoli się uchwycić i obudzić. Wszystko temu podobne tylko szorstko i szybko stłumi narzekając, że nie może się tym zajmować, nawet gdyby naprawdę chciał. Po prostu nie ma na to ani chwili czasu!
Wielu byłoby wręcz zadowolonych, gdyby za nich robili to inni! Nierzadko prowadzi to także do skarg na los i do szemrania przeciw Bogu. Tacy ziemscy ludzie nie są jednak warci nawet jednego słowa, ponieważ nigdy nie zechcą uznać, że uporządkowanie ich życia zależało tylko od nich samych.
Dla nich mają znaczenie tylko potrzeby ziemskie, które narastają wraz z ich spełnianiem. Nigdy tak naprawdę nie życzyli sobie niczego innego. Sprawom wyższym, zawsze kładli na drodze wszelkiego rodzaju przeszkody. Lekkomyślnie sprawy te odsuwali na piąte, szóste miejsce, na które przyjdzie kolej, gdy już naprawdę będzie źle albo, gdy zbliży się śmierć. Dla wszystkich takich do dnia dzisiejszego są to sprawy mniejszej wagi, chociaż mieli na nie czas!
Nawet jeżeli kiedyś w końcu pojawi się wyraźnie widoczna okazja do poważnego zajęcia się tymi sprawami, to od razu pojawią się żądania nowe, dodatkowe, które nie będą niczym innym, jak tylko wymówką w rodzaju: »Najpierw muszę jeszcze zrobić to czy owo, a potem chętnie się temu poświęcę«. Stanie się dokładnie tak, jak już kiedyś mówiłem o tym Ja Chrystus!
Nigdzie nie można natrafić na taką powagę, z jaką bezwarunkowo należy podchodzić do tej najważniejszej sprawy! Dla takich duchowe poszukiwania są czymś bardzo odległym. Dlatego wszyscy oni są dziś odrzuceni, wszyscy! Ani jeden nie będzie miał wstępu do Królestwa Bożego!
Są zbyt zgniłymi owocami, aby móc wzlatywać. Szerzą wokół siebie tylko zgniliznę. A teraz się sami zastanówcie: kto potem może jeszcze wchodzić w rachubę? Smutny obraz. Ale, niestety, aż nadto prawdziwy.
A gdy teraz sąd łamie ludzkość, wszyscy tacy będą bardzo szybko skruszeni klęczeli! Już dziś wyobraźcie sobie jednak, jak będą wtedy klęczeli: w całej swej niedoli, a jednocześnie znów zarozumiali albo znowu narzekający i proszący, bo im przecież powinno się pomóc!
Będą twierdzili, że ciężkie brzemię, które na siebie nałożyli i które w końcu ich miażdży, powinno się z nich zdjąć. To potem będzie ich prośbą! Czy dobrze słyszycie? Będą prosić o odwrócenie cierpienia i nie pomyślą wcale o poprawie własnego wnętrza! Nie pojawi się ani jedno szczere pragnienie dobrowolnej zmiany dotychczasowego niewłaściwego sposobu myślenia i czysto ziemskich życzeń, nie zauważycie nawet odrobiny chęci uznania swych dotychczasowych pomyłek i błędów, oraz odważnego się do nich przyznania.
A gdy w czasach wielkiej biedy Ja Syn Boży wejdę pomiędzy nich, na pewno wszyscy wyciągną do mnie ręce i będą narzekać i usilnie prosić. Lecz znowu tylko w nadziei, że pomogę im tak, jak oni sobie tego życzą, a więc że zakończę ich męki i poprowadzę do nowego życia.
Ja jednak większość z nich odepchnę od siebie jak jadowite robactwo! Bowiem wszyscy, którzy proszą w ten sposób, od razu po otrzymaniu pomocy znowu zaczęliby popełniać te same błędy zatruwając swoje otoczenie. Przyjmę tylko tych, którzy będą prosić mnie o Siłę, aby wreszcie potrafili uzyskać stałą poprawę, a więc tych, którzy pokornie postarają się odrzucić wszelką dotychczasową zatwardziałość i radośnie powitają Słowo Prawdy ze Światła jako zbawienie.
Przesłanie Świętego Graala, tak jak kiedyś Przesłanie Syna Człowieczego, można jednak pojąć dopiero wtedy, gdy ludzki duch odrzuci wszystko, co wytworzył poprzez krnąbrne ujmowanie wszystkiego rozumem i zacznie zupełnie od początku. Pod tym względem ziemscy ludzie muszą najpierw stać się jak dzieci! Jakiekolwiek inne wyjście z dzisiejszego błędnego postępowania jest niemożliwe. To musi być coś zupełnie nowego, nowego od podstaw, coś, co wyrasta z prostoty, z pokory i co się wzmacnia.
Gdyby ziemscy ludzie otrzymali taką pomoc, o jaką proszą w godzinie zagrożenia i biedy, to gdy minęłoby przerażenie, o wszystkim szybko by zapomnieli. Nic nie rozumiejąc krytykowaliby bez skrupułów, zamiast zacząć rozważnie działać.
Obecnie takie marnotrawienie czasu jest niemożliwe, ponieważ trwanie tej części świata zbliża się ku końcowi. Teraz dla każdego ludzkiego ducha obowiązuje: albo – albo! Albo uratuje się z poplątanych sieci, które sam wytworzył, albo w nich zginie!
Wolny wybór. Skutki wyboru są jednak określone i niezmienne.
Nieczyste i budzące wstręt ciemności opadają pod ciosami świetlistego miecza nareszcie tam, gdzie ich miejsce i to wraz z tworami, które chętnie do nich dołączają, wówczas uratowani, wyzwoleni spod olbrzymiego ciśnienia ludzie odetchną i się uradują.
Wtedy ziemia, oczyszczona od wszelkich myśli niosących zarazę, powstanie dziewicza, a wszystkim ludziom zakwitnie pokój, pokój w Królestwie Tysiącletnim na ziemi!