Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
4 luty 2011 http://www.forbes.pl/styl-zycia/artykul/podroze/tajskie-spa-wszechstronna-uczta,2933,1
Mikołaj Jeżak, autor jest partnerem i dyrektorem zarządzającym w 5 Stars Club Business Travel Wizyty w tajskich ośrodkach urody często ocierają się o mistycyzm. Aura niewyobrażalnego spokoju, duch filozofii buddyjskiej niczym mgiełka unoszą się nad obiektami SPA, w których zregenerujemy zarówno ciało, jak i umysł Przy wejściu wita nas nastrojowa muzyka. Od uśmiechniętej uroczej Tajki otrzymujemy klapki, elegancki szlafrok i jednorazową bieliznę. W powietrzu unosi się aura spokoju, charakterystyczna dla buddyzmu theravada, dominującego na Cejlonie. Po kąpieli w basenie i degustacji herbaty z tamaryndu jesteśmy gotowi na atrakcje SPA. Tajowie uczynili ze SPA sztukę. Każda wizyta w dobrym obiekcie jest ucztą dla ciała, spokojem dla ducha. Pierwsze SPA w Tajlandii powstały w połowie lat 80. Na początku większość z nich znajdowała się głównie w luksusowych pięciogwiazdkowych hotelach, bo na świecie panowała wówczas moda na wakacje w Tajlandii, a wypoczynek w SPA był synonimem luksusu. W drugiej połowie lat 90. ośrodki SPA niczym grzyby po deszczu zaczęły powstawać w Azji Południowo-Wschodniej. Niemal na każdym rogu ulicy; czy to w wielkich miastach, czy na prowincji można było znaleźć zabiegi SPA pozwalające na natychmiastową regenerację. Szybko okazało się, że koncepcja rozwoju właśnie tego segmentu turystyki może przynieść krajowi duże zyski i sprawić, że goście, którzy już raz wybrali Bangkok, Phuket czy Hua Hin, powrócą do Tajlandii jeszcze nieraz. Bo to kraj stworzony do tego typu usług. Chodzi o legendarną tajską gościnność, serdeczny sposób bycia i uśmiech, który towarzyszy Tajom na co dzień, wysoką kulturę obsługi klienta i pracowitość. Trzeba jeszcze dodać wspaniały klimat, ciekawą lokalną architekturę, umiejętność dbania o szczegół oraz konkurencyjne ceny. Nic dziwnego, że dziś tajskie SPA to prawdziwy przemysł. Poza turystami zagranicznymi (obecnie stanowią ok. 70 proc. klienteli SPA w Tajlandii) ta formuła spędzania wolnego czasu przyjęła się również wśród Tajów. Z pewnością do takiego boomu na SPA przyczynił się szybki rozwój tajskich miast oraz potężne zanieczyszczenie powietrza, szczególnie w stolicy. Zmienił się także tryb życia i odżywiania młodego tajskiego pokolenia. Tygrysy azjatyckie po prostu zaczęły się dusić. Społeczeństwo przyzwyczajone do spokoju, wiejskiego trybu życia w ciągu kilku lat odnotowywało wzrost produktu krajowego brutto o kilkanaście procent. Zwykli ludzie potrzebowali oddechu. Jednym ze sposobów na znalezienie równowagi duchowej i fizycznej stały się częste i krótkie wizyty w ośrodkach SPA. Jeszcze kilka lat temu specjaliści nie wróżyli tak spektakularnego sukcesu rozbudowanym salonom masażu. Od 2002 roku liczba nowo otwartych obiektów SPA w Tajlandii jednak się podwoiła. W roku 2002 tajskie SPA odwiedziło 3,3 mln osób, a w 2008 r. już 6 milionów. Singapurska spółka Intelligent Spas podaje, że do grudnia 2009 r. w Tajlandii działało 745 oficjalnie zarejestrowanych ośrodków SPA. Szacuje się, że wygenerowały one przychody rzędu 275 mln dolarów. Spośród 300 najlepszych w 2009 r. SPA na świecie aż 28 tajskich otrzymało prestiżowe nagrody od międzynarodowych instytucji zdrowia i urody. Eksperci najlepiej ocenili obiekty chińskie, singapurskie i właśnie tajskie. Trzy z nich otrzymały złote medale w swoich kategoriach. Wśród laureatów pojawiły się również obiekty z egzotycznych zakątków Buthanu czy Kambodży. Tajlandia zbiera owoce działań rządowych z lat 90., gdy intensywnie promowano ideę SPA. Na międzynarodowych konferencjach goście zapraszani byli na seanse SPA, sponsorowano ze środków rządowych szkolenia nowej kadry masażystów i terapeutów, przywrócono do życia tradycyjną historyczną szkołę tajskiego masażu. Ponadto ideę Sanare Per Aquam spopularyzowały również światowe gwiazdy muzyki pop, kina czy znane modelki. Do Chiva-Som, jednego z najbardziej znanych luksusowych kompleksów SPA w Azji, przyjeżdżają np. Victoria i David Beckham i Kate Moss. Tygodniowy pobyt w takim kurorcie to wydatek rzędu 35 tys. zł za osobę na tydzień. Do dyspozycji gości, oprócz bajecznego apartamentu, są m.in. prywatny terapeuta, dietetyk i seria zabiegów. A jest z czego wybierać. Jak żadne inne SPA w regionie, ośrodek Chiva-Som w Hua Hin może się pochwalić możliwością przeprowadzenia ponad 100 różnych zabiegów. Co ważne, nie trzeba wydawać fortuny, by poczuć się jak nowo narodzony. W niektórych SPA koszt kilkugodzinnego zabiegu porównywalny jest z dwudaniowym obiadem w przeciętnej warszawskiej restauracji, część obiektów, nawet tych luksusowych, dostępna jest również dla klientów, którzy nie są gośćmi hotelu. Choć zakres możliwych świadczeń i zabiegów rozszerza się z roku na rok, z ankiety przeprowadzonej przez Intelligent Spas w czołowych 159 SPA na świecie wynika, że połowa gości wybiera tylko masaż i cały czas pozostaje on najpopularniejszym zabiegiem także przy konstruowaniu pakietów regeneracyjnych. Prawie połowa ośrodków SPA w Tajlandii nie oferuje zakwaterowania - są to tak zwane daily SPA. Druga połowa podzielona jest na hotele SPA, SPA destinations i SPA resorts. To kurorty, do których goście, głównie biznesmeni, udają się na trwające minimum sześć dni wakacje. Jai yin, yin - "spokojnie, wyluzuj", z pewnością ten zwrot usłyszymy w salonie SPA. Drewniane tekowe łoże z białymi baldachimami, delikatny powiew morskiej bryzy, bambusowe przepierzenia dla stworzenia intymnej atmosfery i lekki, unoszący się w powietrzu zapach migdałowego kadzidła. Wygodnie leżąc na brzuchu, obserwuję ocean, po chwili, zanim na dobre rozpocznie się zamówiony zabieg, odpływam. Aby tak się poczuć, nie trzeba wcale jechać nad morze ani w góry. Blisko 30 proc. wszystkich tajskich ośrodków SPA znajduje się właśnie w centrum i na obrzeżach Bangkoku. Ich przepięknie zaprojektowane pomieszczenia sprawiają, że czujemy się jak w naturalnych plenerach. Spośród tajskich masaży warto wybrać tradycyjny nuad boran. To jedna z najstarszych form masażu, która pojawiła się wraz z buddyzmem w Tajlandii 2500 lat temu. Technikę sprowadził tu Jivaka Kumar Bhacca, żyjący w czasach Buddy osobisty lekarz jednego z królów tajskich. Przyjaźnił się podobno z samym Buddą, służąc poradami medycznymi wielu buddyjskim mnichom. Swego czasu antyczna stolica tajskiego państwa - Ayuthaya - była skarbnicą wiedzy o ówczesnych szkołach masażu. Niestety, podczas najazdu birmańskiej armii większość bezcennych tekstów została spalona. Jednym z ocalałych dokumentów była 60-stronicowa księga masażu tajskiego przechowywana obecnie przy ołtarzu w Wat Pho, jednej ze znanych buddyjskich świątyń. Oprócz tajskiego masażu tradycyjnego, gwarantowanego właściwie w każdym ośrodku, prawie wszystkie SPA oferują aromaterapię, w większości można znaleźć refleksologię oraz liczne terapie oparte na gorących kamieniach czy ciepłym błocie. Koncepcja SPA ewoluuje. Do zabiegów dołącza się obecnie seanse jogi i akupunktury. Można również skorzystać z techniki masażu tajskiego przed laty przeznaczonego wyłącznie dla członków rodziny królewskiej. Łączy on techniki stosowane w shiatsu, jamu czy akupresurze. W Chiva-Som, jednym z kultowych ośrodków SPA w Tajlandii, prawie 60 proc. gości korzysta z chiva-som m ***** age polegającego na wcieraniu ciepłych olejków. Specjaliści twierdzą, że starsze ośrodki SPA są jak wino. Pracują w nich doświadczeni terapeuci i masażyści. Z roku na rok ich warsztat pracy się doskonali, a zakres usług jest systematycznie powiększany. Ponadto dzięki kilkunastoletniemu doświadczeniu mają zaufaną grupę klientów. Bez nich trudno byłoby rozwijać się nawet najlepszemu SPA. Doskonałym przykładem jest założona 16 lat temu Oriental SPA w hotelu Mandarin Oriental w Dhara Dhevi. Można się tam dostać tylko drogą wodną, samo SPA mieści się w odrestaurowanym XIX-wiecznym domu zbudowanym z drzewa tekowego. Oferowane tu zabiegi łączą medytację z tradycyjnym masażem. W Oriental wykorzystuje się tylko naturalne olejki, zioła oraz wyciągi owocowo-roślinne opracowywane według własnej formuły ośrodka. Najlepsze tajskie sieci SPA: Anantara, Angsana, Aman czy Banyan Tree, są znane na całym świecie. Nie znaczy to jednak, że udając się do mniej znanego obiektu, spotka nas rozczarowanie. Poziom oferowanych usług jest podobny, a coraz większa konkurencja wśród ośrodków sprawiła, że nawet najmniejsze SPA mają szeroki wachlarz usług. W końcu Tajlandia to kwintesencja kultury SPA. Buddyjski spokój wprowadzający w odpowiedni nastrój, egzotyczne zapachy, wspaniała architektura, przestrzeń, bujna roślinność i, oczywiście, niezliczone ilości różnorodnych storczyków. 10 najbardziej prestiżowych obiektów SPA w Tajlandii 1. Chiva-Som International, Hua Hin Chiva-Som, czyli "niebo za życia", jest jedynym kompleksowym kurortem SPA w Azji Południowo-Wschodniej. Łączy styl tajski z nowoczesną architekturą zachodnią. Oferuje ponad 100 zabiegów: od akupunktury i terapii ajurwedycznych do tai-chi i zajęć jogi. Polecany na dłuższe wakacje. Od Bangkoku oddalony trzy godziny jazdy samochodem. cena za noc: od 350 do 15 tys. USD 2. The Aman SPA, Amanpuri, Phuket W kompleksie znajduje się 40 luksusowych willi położonych wśród zieleni na zboczu przy plaży Pansea. Amanpuri znaczy "spokojne miejsce". Idealny na krótkie wakacje. Funkcjonujące w nim The Aman SPA, otwarte w 2001 r., udostępniane jest wyłącznie gościom hotelowym. cena za noc: 300 USD, sesja SPA - od 200 USD 3. Mandara SPA, JW Marriott, Phuket Posiadłość JW Marriott z własną 10-kilometrową plażą Mai Khao robi wrażenie. Położona jest w morskim Parku Narodowym Sirinath, znanym z przybywających na plażę w celach rozrodczych dużych żółwi. Gwarantuje spokój i intymność. Hotelowe SPA, prowadzone przez sieć indonezyjską Mandara, poleca zabieg z wykorzystaniem gorących kamieni. cena za noc: 250 USD, sesja SPA - od 100 USD 4. Cenvaree at CentralWorld, Bangkok Najlepsze nowe SPA w Azji w roku 2009. Do dyspozycji 14 dekorowanych w stylu tajskim salonów zabiegowych położonych na 26. piętrze hotelu Cenvaree, należącym do grupy hotelowej Centara Group Hotels. Filozofią miejsca jest dążenie do równowagi między ciałem, umysłem i duszą. cena: pakiet SPA od 120 USD 5. Devarana SPA, Dusit Thani Hotel, Bangkok Znajduje się w jednym z pięciogwiazdkowych hoteli Dusit Thani w Bangkoku. "Devarana" znaczy "niebiański ogród". SPA oferuje swoim gościom 10 pokoi oraz jedną suitę. Wśród klienteli dominują biznesmeni. cena: pakiet SPA od 150 USD 6. Amari Watergate - Sivara SPA, Bangkok Położone w centrum Bangkoku doskonałe miejsce na kilkugodzinną ucieczkę od hałasu azjatyckiej metropolii. Poleca całodzienne zabiegi masaży tajskich oraz masaży na bazie aromatycznych olejków. cena: pojedyncze zabiegi od 50 USD, całodniowy pakiet od 100 USD 7. The Chedi SPA, Chedi Chiang Mai Hotel, Chiang Mai SPA znajduje się nad brzegiem rzeki Mae Ping, w jednym z najbardziej eleganckich hoteli sieci GHM. Jest w nim 10 luksusowych salonów zabiegowych. Obiekt położony w zieleni urzeka ciszą i spokojem. cena: pakiety SPA od 120 USD 8. Mandarin Oriental Dhara Dhevi, Chiang Mai Do grupy hoteli Mandarin Oriental należy 41 obiektów na świecie, 17 w Azji. Sieć ma prestiżowy salon SPA w Chiang Mai. The Dheva SPA poleca zabiegi zdrowotne i ajurwedyjskie. W ośrodku można skorzystać z zajęć jogi prowadzonych przez byłego tancerza Raphaela Sadowskiego. Do dyspozycji gości 18 gabinetów zabiegowych. cena: pakiety SPA od 400 USD 9. Rajinjinda SPA Resort, Chiang Mai Uznane w 2009 r. za najlepsze dzienne SPA w Azji. Jest typowym obiektem miejskim przeznaczonym do szybkiej regeneracji po ciężkim dniu pracy. cena: pakiet SPA od 100-200 USD 10. The Barai Hyatt, Hua Hin Uznane za najbardziej klimatyczne SPA Azji w roku 2009. Zaprojektowane przez znanego tajskiego architekta Lek Bunnaga, nawiązuje stylistyką do kultury Khmerów. Wszystkie proponowane zabiegi łączą w sobie cztery naturalne elementy: wodę, ziemię, ogień i powietrze. Obiekt dysponuje ośmioma salonami - każdy około 150 mkw., z prywatnymi basenami i werandami. Oaza spokoju idealna na dłuższe pobyty. cena: pakiet SPA od 350 USD http://m ***** agethai.info |
|
4 marca 2011 Masaż tajski subiektywna recenzja
fragment opinii niewidomego masazysty o kursie tajskiego: "Masaż wykonywany jest w parterze, na macie. Nie ma tu żadnej pracy z energią czy jakimiś tam wydumanymi meridianami. Jest to strikte fizyczna robota. Pacjent leży, a terapeuta klęczy obok, nad nim, lub na jednej nodze, gdy druga jest wykroczna. Masaż ten polega na tym, by używać siły własnego ciała i nie męczyć się podczas zabiegu. Myślałem, że od dlugiego klęczenia będą mnie boleć nogi czy kregoslup lędźwiowy, ale tak nie było. Kanya zwraca uwagę na ergonomię technik i to by podczas ich wykonywania nie zrobiliśmy sobie sami kuku. Pierwszy etap pokazów to były uciski wzdłuż charakterystycznych dla tego masażu linii na nogach. Nie są one jakieś wymyślnie skomplikowane i łatwo je zapamiętać, bo przebiegają zazwyczaj wzdłuż obrysu mięśni lub ścięgien. Prowadzą od przyczepów jednej grupy do drugiej itd. Uciskasz dwoma kciukami i tyle. No właśnie. Jak się już tak kilka godzin nauciskałem, to chciałem jechać do domu. Myśleliśmy z kumplami, że to będzie takie tam fiki miki, i tu nas Kanya zaskoczyła. Zaczęła pokazywać techniki rozciągania powięzi, mięśni i pracy na stawach. Znam wiele technik z terapii manualnej, ale to, co Kanya wydziwiała, robiło wrażenie. Np technika będąca równocześnie trakcją, rozciąganiem powięzi, rotacją, i tak na wielu stawach, mięśniach i na wiele sposobów. Techniki, poza tym, że skuteczne, to są bardzo widowiskowe. Po pierwszym dniu czułem się jak po treningu karate. Masaż w niektórych miejscach jest bolesny, ale ból ten musi być znośny i nie duży. Ogólnie wrażenie po tym masażu jest przyjemne. Cały zabieg jest podobny do tych z yumeiho. Jest on jednak w moim odczuciu delikatniejszy, bardziej przemyślany i nie tak siermiężny, jak u japończyków. Nie ma też manipulacji na stawach obwodowych (przynajmniej na pierwszym etapie kursu). Jest to tzw. masaż jogiczny, więc głównie skupia się na streczingu i pracy z tkanką miękką. Początkowo planowaliśmy, jako starzy wyjadacze, zrobić z kumplami dwa etapy od strzału - podstawowy i zaawansowany. Jednak materiału jest dużo więc postanowiliśmy po pierwszym etapie zrezygnować, by przedstawioną nam wiedzę przetrawić na spokojnie. Nie polecam więc robienia dwóch stopni na raz. Za dużo tego jest, a wiedza, którą dzieli się Kanya wymaga treningu i precyzji. Nie jest to jednak trudna sztuka. Jest to spokojna, precyzyjna robota. Można ją podzielić na segmenty np. robiąc sam kręgosłup, lub całe ciało albo po prostu nogi ze stopami. Technik też jest wiele i nie trzeba, choć można, stosować wszystkie. Na pierwszym etapie pokazywany jest ogólny masaż całego ciała w pozycji leżącej na plecach, brzuchu, bocznej jak i siedzącej. Nie ma twarzy i zbyt wielu manipulacji. Nie ma też zbyt żmudnej roboty na samych stopach. Jest natomiast dużo ciekawych rozściągań i pracy z powięzią. Trochę to wszystko zahacza też o podstawy neuromobilizacji. Ważna jest wygoda samego pacjenta, jak i ergonomia technik wykonywanych przez terapeutę. Do tego masażu nie potrzebny jest wzrok. Potrzebne są natomiast dobre czucie i trochę orientacji przestrzennej (nie mylić z orientacją w terenie). Pisząc o orientacji przestrzennej mam na myśli uświadomienie sobie, że świad posiada 3 wymiary. W masażu tym bawimy się ciałem rozciągając je w różnych kierunkach. Góra, dół, lewo, prawo - stąd ta widowiskowość. Jarek W. " calosc opinii i dyskusja "Masaż tajski - moja subiektywna recenzja" http://groups.google.pl/group/terapiamanualnapolska/browse_thread/thread/4b0b8b4a0dd14316# |