Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
2 czerwca 2011 http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/ciekawostki/w-ameryce-psy-masuja,1,4267433,lotto-wiadomosc.html
Coraz większą popularność zdobywają warsztaty masażu dla zwierząt, organizowane w sklepach zoologicznych, punktach dziennej opieki dla psów, klinikach i szpitalach weterynaryjnych, szkołach masażu oraz ośrodkach holistycznej terapii. Masowanie psów jest jakoby zbawienne. Przede wszystkim dla czworonogów. Salon w domu Renee Lane przypomina gabinet odnowy biologicznej. Na stoliku kawowym stoją zapalone świeczki, w powietrzu unosi się zapach olejku lawendowego, a z głośników dochodzi delikatna, melodyjna gitarowa muzyka. Grace, dwuletnia miniaturowa pudliczka o karmelowym umaszczeniu, słysząc czułe wołanie swej pani wskakuje na kanapę i układa się do wieczornego masażu. Lane bierze głęboki wdech i zaczyna przesuwać dłońmi wzdłuż kręgosłupa Grace. Ugniata kciukami delikatną tkankę wokół barków zwierzęcia, po czym stopniowo schodzi niżej, aż do mięśni łap. Po zakończeniu dwudziestominutowej sesji masażu Grace zastyga w błogiej psiej rozkoszy, z przymkniętymi powiekami i wywieszonym językiem. – Grace to uwielbia – aż rozpływa się z zachwytu – mówi 43-letnia Lane, konsultantka ds. public relations i rozwoju biznesu z Edgewater w stanie New Jersey. – Chciałabym, by żyła jak najdłużej i liczę, że dzięki temu będzie zdrowsza. Grace codziennie pomaga mi się odstresować, więc czemu nie miałabym się jej zrewanżować? Podobne pytanie zadaje sobie coraz więcej właścicieli psów – a niekiedy także kotów – którzy wierzą, że masaż może przynieść ich pupilom podobne korzyści, jak ludziom: przyspieszyć krążenie, poprawić trawienie, wzmocnić odporność, obniżyć stres, polepszyć samopoczucie pod koniec życia oraz rozluźnić mięśnie po ciężkim dniu (nawet jeżeli pies spędził go w parku). Niektórzy właściciele zwierząt kpią z takich pomysłów. Czyżby stare, dobre głaskanie, pytają, już nie wystarczało? Wielu weterynarzy wskazuje też, że dowody na rzekome dobrodziejstwa takiego masażu są nieprzekonujące. Mimo to w ostatnich latach coraz większą popularność zdobywają warsztaty masażu dla zwierząt, organizowane w sklepach zoologicznych, punktach dziennej opieki dla psów, klinikach i szpitalach weterynaryjnych, szkołach masażu oraz ośrodkach holistycznej terapii, takich jak New York Open Center na Manhattanie, gdzie Lane i ponad 75 innych właścicieli psów odbyło w lecie zeszłego roku jednodniowy kurs. – Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że to, co dobre dla nich, jest dobre także dla ich pupili – podkreśla Jean-Pierre Hourdebaigt, terapeuta zwierząt, masażysta i nauczyciel z Wellington na Florydzie, autor książki "Canine M ***** age: A Complete Reference Manual", uznawanej powszechnie za biblię psiego masażu. – Mowa o osobach z pokolenia baby boomu, których dzieci wyprowadziły się już z domu – dodaje Hourdebaigt. – Mają więcej czasu, pieniędzy, i bez problemu mogą wydać kilkaset dolarów na seminarium poświęcone masażowi dla psów. Zwierzę na tym korzysta, a i właściciele czują się lepiej, ponieważ robią coś dla swego ulubieńca. Wszyscy są zadowoleni. Jak szacuje American Pet Products ***** ociation, w Ameryce mieszka 78,2 miliona psów i 86,4 miliona kotów. Zdaniem większości ekspertów tylko nieliczne z nich zażywają masaży, choć skala zjawiska rośnie. International ***** ociation of Animal M ***** age and Bodywork, organizacja branżowa z Toledo w stanie Ohio, skupia już 500 członków, o 300 więcej niż w 2007 roku. Jak wynika z sondażu American Animal Hospital ***** ociation z Lakewood w Colorado, przeprowadzonym na próbie ponad 1200 właścicieli zwierząt z USA i Kanady, odsetek osób korzystających w leczeniu zwierząt z alternatywnych terapii – akupunktury, masażu, kręgarstwa i ziołolecznictwa – wzrósł między 1996 a 2003 rokiem z 6 do 21 procent (po 2004 roku nie prowadzono już badań, ale od tego czasu zapewne jeszcze się zwiększył). Wiele osób zainteresowanych masażami dla zwierząt decyduje się na wynajęcie profesjonalistów. Hourdebaigt wskazuje jednak, że coraz więcej właścicieli takich jak Lane uczy się technik i samodzielnie wykonuje masaże. W zeszłym roku w Northwest School of Animal M ***** age w Fall City w stanie Waszyngton podstawowy kurs ukończyło 170 osób; osiem lat temu skusiły się na niego zaledwie 24 osoby. Liczba uczestników podobnych zajęć w Boulder College of M ***** age Therapy w Colorado wzrosła w ostatnich dwóch latach o 30 procent. Becky Brandenburg z Martins Ferry w stanie Ohio, która praktykuje masaż dla zwierząt i naucza jego technik, opowiada, że w zeszłym roku zaczęła organizować sporadycznie warsztaty dla właścicieli, ale teraz zamierza oferować je co miesiąc. – Ilekroć ogłaszam, że odbędzie się kurs, wszystkie miejsca zostają zajęte w ciągu dnia lub dwóch – mówi Brandenburg. – Ta branża naprawdę się rozkręciła. Praktyka ta wywodzi się bezpośrednio z masażu koni, spopularyzowanego w latach 70. i 80. przez Jacka Meaghera, terapeutę i masażystę współpracującego z reprezentacją jeździecką USA. Na początku lat 90. grupa osób doświadczonych w masowaniu ludzi oraz koni zaadaptowała techniki Meaghera do wykorzystania w leczeniu psów i kotów. Niekiedy sami weterynarze sugerują właścicielom taką terapię. Nanci Sloan Cummings z Lake Oswego w stanie Oregon, zajmująca się sprzedażą kredytów hipotecznych, opowiada, że weterynarz zaordynował masaże dla jej 12-letniego collie Baxtera, cierpiącego na artretyzm. Pies, który niegdyś bez problemu przemierzał naraz kilka kilometrów, w zeszłym roku nie był już w stanie przejść więcej niż kilku przecznic. Cummings, która postanowiła sama pomóc Baxterowi w odzyskaniu sprawności, w styczniu wzięła udział w trzygodzinnych warsztatach masażu w ośrodku opieki dziennej dla psów. Od tego czasu niemal co wieczór rozkłada w salonie swego trzypokojowego domu miękką matę i wykonuje zabiegi, których się nauczyła: ugniata, ściska, oklepuje oraz gładzi mięśnie Baxtera. – Wieczorem, gdy oglądam "Idola", siadam na podłodze i masuję go w rytm muzyki – mówi Cummings. – To przygnębiające, kiedy widzisz, jak twoje zwierzę starzeje się i cierpi, ale świadomość, że być może uda ci się mu pomóc, jest bardzo krzepiąca. Myślę, że to dużo daje – nie tylko sam masaż, ale przede wszystkim troska i czułość. Wielu weterynarzy uważa jednak, że poza ową troską i czułością z masażu nie ma zbyt wiele pożytku. Wskazują, że przeprowadzono bardzo mało klinicznych testów, a doniesienia o dobrodziejstwach masażu dla zwierząt zazwyczaj bazują na ustaleniach badań z udziałem ludzi. Zdaniem ekspertów masaż może co najwyżej umacniać więź między człowiekiem a czworonogiem, podobnie jak drapanie po brzuchu, za to w najgorszym wypadku grozi pogłębieniem problemów zdrowotnych lub pochopną rezygnacją właściciela z wizyt u weterynarza. – Mam dwa psy i cały czas je głaszczę – mówi David W. Ramey, weterynarz z Chatsworth pod Los Angeles, współautor książki "Complementary and Alternative Veterinary Medicine Considered", analizującej naukowe podstawy różnych alternatywnych terapii dla zwierząt. – Uważam, że wszyscy powinniśmy głaskać swoje psy. Ale nie nazywałbym tego "masażem", i z pewnością nikogo nie wysyłałbym do szacownej szkoły głaskania psów. Narda Robinson, weterynarz z Colorado State University w Fort Collins, traktuje tę modę bardziej życzliwie – w 2008 roku zorganizowała nawet na swojej uczelni kurs medycznego masażu dla psów. Twierdzi, że umiejętnie wykonywane zabiegi mogą pomóc psom w rekonwalescencji po chorobach i urazach oraz redukują stres. Choć zajęcia z masażu dla psów nie podlegają w USA żadnym regulacjom, a ich jakość jest bardzo różna, Robinson podkreśla, że mogą one być przydatne, o ile "opierają się na naukowej wiedzy, a nie na wierze w tajemniczeą energię". Wielu właścicielom zwierząt nie chodzi jednak o terapię, ale o to, by ich psy się zrelaksowały. W niedawne niedzielne popołudnie do My Dog’s Place w Mystic w stanie Connecticut przybyło kilkoro uczestników kursu zaawansowanego masażu dla psów. Towarzyszyli im podopieczni – jamnik miniaturka, rhodesian ridgeback, cocker spaniel oraz parę innych czworonogów. Psy obwąchały się nawzajem, po czym rozłożyły się na kocykach na podłodze. Suzin Webb, która prowadzi około 15 tego typu kursów rocznie, rozpoczęła zajęcia. Przez dwie godziny uczestnicy rozmasowywali mięśnie przy kręgosłupach swoich psów, rozciągali ich kończyny, ugniatali palcami skórę i delikatnie ciągnęli za ogony. Po zakończeniu zajęć żaden z psów nie kwapił się, by wstać z miejsca. 13-letni miniaturowy jamnik Wylie Angelo leżał na plecach z wyciągniętym językiem i rozłożonymi łapami. Jego właścicielka, 67-letnia kosmetyczka Cricket Murphy, trzy lata temu zapisała się do Webb na kurs dla początkujących, by pomóc swojemu psu w rehabilitacji po operacji dysku. Od tego czasu masuje go każdego ranka. Ich rytuał odbywa się w sypialni jej domu w Niantic w stanie Connecticut. Murphy przynosi miskę z wodą i domowej roboty żurawinowe ciasteczka dla psa, po czym oboje kładą się na ogromnym łóżku Murphy – ona opiera się na wezgłowiu, a Wylie Angelo leży na poduszce. Masaż rozpoczyna się od smarowania brzucha jamnika różaną maścią. Murphy twierdzi, że te codzienne zabiegi poprawiają kondycję Wylie Angelo i przyspieszają jego krążenie. Ale to inne korzyści są według niej najbardziej zauważalne. – On jest wtedy w siódmym niebie – opowiada Murphy. – To szczególna chwila dla nas obojga. Leżymy razem w łóżku, on wtula się w poduszkę, i po chwili jest już przeszczęśliwy. |
|