POGODA BYŁA IDEALNA. WIATR ZACINAŁ JAK STARE OKIENNICE CIOTKI BERTY. MIASTECZKO CICHE I SPOKOJNE MIAŁO JEDNAK WIELE ATRAKCJI. ULUBIONYM MIEJSCEM, KTÓRE ODWIEDZALI TURYŚCI BYŁ ZABYTEK ARCHITEKTONICZNY POROŚNIĘTY MIĘKKIM, ZIELONYM MCHEM. TRZY DESKI PRZYPOMINAJĄCE BUDOWĄ TRZEPAK NA KTÓRYCH WIEKI TEMU KTOŚ ZAWIESIŁ KAWAŁEK LINKI WZBUDZAŁY TAKIE ZAINTERESOWANIE ( JAK NIEWIELE LUDZIOM POTRZEBNE DO SZCZĘŚCIA). NA JEDNEJ Z NICH WISIAŁ MŁODY (ZALEŻY KTO PATRZY), PRZYSTOJNY (KTO CO LUBI), MĘŻCZYZNA (PRZYNAJMNIEJ TAK MÓWIĄ) I RADOŚNIE MERDAŁ W POWIETRZU NOGAMI. DO PIERSI MIAŁ PRZYCZEPIONĄ KARTKĘ " NAŁOGOWO ZAPOMINAŁ O KOMENTOWANIU WIZYTÓWEK"