Słucham, co mi w sercu gra.
A serce ciężkie, ciężkie, pełne basów, perkusji, gitar.
I słucham wiatru. Nie powietrza - wiatru właśnie. Pulp Fiction filmem stulecia.
Poza tym takie dzieła, które wwiercają się w mózg i na zawsze zmieniają człowieka.
Stygmaty, Szósty Zmysł, Piękny Umysł, Marzyciel, Edi, Demony Wojny, Jasminum.
Między innymi. Fantasy. Raz, dwa, trzy, DUŻO, MNÓSTWO.
I więcej mówić nie trzeba.
Tytuły ? Autorzy ?
Cóż, jedyny autor którego autorstwa przeczytam wszystko, nawet jak napisze Harlequina (a może nawet ZWŁASZCZA, byłoby zabawnie) to Terry Pratchett. Inni są zmienni. On zawsze dobry. Nigdy. Bohaterowie ?
Rzeczywiści, wirtualni czy literaccy ?
Po kolei.
Rzeczywiści.
Gans, Mama, Tata, Kaś. Bono i Glaca. No i Terry.
Wirtualni.
Bezimienny (G). Za cynizm, niezrównany. Nawet jeśli to tylko kilka bajtów ścieżki dźwiękowej.
Literaccy.
Długo by wymieniać. Rincewind, Deth (awww ... ), Daimon Frey, Berg, Loki, i jeszcze miriady innych ,którzy tak doskonale stworzeni w wyobraźni innych do mnie mówią.