Kalosz mój (czyt. najlepsza przyjaciółka) często mówi żem nieogranięta taka. Doskonale odzwierciedla mnie mój pokój, bałagan jednym słowem.
Mój język lubi robić coś wbrew mojej woli, przekręcać wyrazy i frazy, co często jest powodem śmiechowego praliżu otoczenia. Natomiast kiedy stram sie ten efekt wywołac żarcikiem, na twarzach przyjaciół pojawia się mina "tylko się dechą zabić".
W chwilach zagrożenia robię rzeczy, których za żadne skarby nie zrobiłabym w czas spokojny.
Kiedy idę na spacer do lasu muszę wynieść z niego przynjamniej jedną sosnę, czasem jest ich więcej. Udaję potem, że to miecz samurajski albo miotła. Ja to czarownica dodajmy.
Czarownicą jestem nie tylko wtedy kiedy mam sosne między nogami. Właściwie cały czas nią jestem. Może nie taką prawdziwą, średniowieczną, bo praktyki wicca jakąś mnie nie pociągają, nigdy nie miałam czarnego kota ani kruka. Fakt, miałam papużki faliste, ale uciekły do krain lepiej karmionych. Hmm... Po chwili zastanowienia, stwierdzam, że z czarownicami to tylko jedna rzecz mnie łączy. Wygląd oczywiście. Szczególnie kiedy się śmieję. Chociaż nigdy jeszcze nikt mi nie powiedział, że wyglądam jak czarownica. Wspominali coś o osobniku chorym psychicznie, sowie, Zbyszku, ale o czarownicy nigdy.
Coś tu jest nie tak. Czy to nie dziwne, że przyjaciele ani razu nie powiedzieli Ci, że wyglądasz jak czarownica?
Może tym właśnie odznaczają się przyjaciele. Nie mówią, że wyglądasz jak czarownica, tylko jak chora psychicznie i to w momencie, w którym chcesz tak wyglądasz, bo naprzykład robisz kuśtola (chętnie odpowiem na pytanie "co to kuśtol?").
Kiedy słucham muzyki klasycznej zaczynam rymować. Szczególnie przy Bachu. Chyba jest coś w tej rzekomej matematycznej precyzji kompozycji skoro skłania ona mój mózg do przeszukiwania swoich zasobów w celu znalezienia rymu do słowa "kontakt". Czasem poszukiwania się nie udają. Wtedy łapię to co mam, wsypuję do jednego, mieszam, ubijam, ugniatam, miksuję i tadał! Neologizm!
tu się urwie
bo mój mózg dziurwie.
(nie myślcie, że chciałam w ten sposób się odgołosłowić. Maciuś, to samo spadło)