Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
2 grudnia 2006 moim zdaniem życie nie jest aż tak wielkim cięzarem. przecież sa chwile, dni, tygodnie kiedy niczym się nie przejmujemy, kiedy wszystko układa się idealnie... kiedy dla nas istnieje niebo na ziemi :) ale trzeba sie zastanowić, że gbybyś sie zabił nie miałbyś tych szczęśliwych dni... o smutku się zapomina a o radości nie :)
|
|
2 grudnia 2006 wiem jaki jest najszybszy sposób... i mysle ze najmniej bolesny... po prostu powiesić się... ale nie tak żeby się dusić... tylko tak aby odrazu skręcić karak czyli zalozenie pętli na szyje przywiązanie do poręczy na wysokosci okolo 10m a lina dlugosc 5 m i skoczyc... skręcenie karku gwarantowane... nie polecam kuli w lep bo jak zle trafisz to potem będziesz lezec i nie bedziesz mógl sie ruszyc ale jeszcze będziesz zyc, to wtedy bedziesz umierac powoli i w męczarniach... bedziesz czekac az się wykrwawisz...
|
|
3 grudnia 2006 a ja ostatnio slyszalam ze zylka jest najbardziej skuteczna jesli chodzi o wieszanie... bo ona to przecina Ci wszystko i kht koniec :P
|
|
9 grudnia 2006 Ja się raz cięłam, raz próbowałam skoczyć z 11-sto piętrowego wierzowca i raz nałykałam się tabletek...Teraz wiem, że każdy z takich moich wybryków był totalną głupotą i ciosem w samo serce dla osób, które mnie kochają... Jak się cięłam to mama znalazła mnie nieprzytomną w łazience w kałuży krwi...To było rok temu...Od tamtej pory ma problemy z sercem a ma dopiero 34 lata...Gdy stałam na krawędzi dachu wierzowca wparowała moja koleżanka i błagała mnie na kolanach żebym nie skoczyła...NIe słuchałam...POtem przyszła panienka, którą uważałam za swojego najgorszego wroga bo odbiła mi chłopaka, z którym byłam ponad 9 miesięcy... POwiedziała że jeśli ja skoczę to on też skoczy i pociągnie za soba moją przyjaciółkę... Zrobiłam krok w tył i do dziś dnia wszytski trzy się kumplujemy...A chłopaków mamy w dupie...a za trzecim razem gdy łykałam tabletki nasenne to połknęłam okolo 90...ale miałam totalnego pecha....były przetrminowane o ponad pół roku..nie wiem skąd ja je wzięłam...ale skończylo się tylko na zatruciu pokarmowym i żyganiem w szpitau przez prawie tydzień...teraz wiem, że te trzy zdarzenia były najgłupszymi rzeczami jake zrobiłam w swoim życiu..pozdrawiam...
|
|
8 luty 2007 ja jeszcze igdy nie próbowałam
ale czasami mam ochote mam po prostiu wszyskirgo dość 3ma mnie jeszcze oparcie przyjaciół bez tego nie wiem co bym zrobiła.. raz już siedzialam z żyletka w ręce ale akutrat cos mnie pows3mało ale nie wiem na jak długo kiedys pekne.. a co do tematuu: Żyletka boli,w rzece sie puchnie,kwasy plamia,gaz cuchnie...sznur peka nie widze dobrego rozwiazania. zawsze coś może pójść nei tak.. a wtedy życie jest już kompletnie do dupy.. |
|
26 marca 2007 sztuka jest nie sprobowac mimo temu wszystkiego i uwierzyc, ze cos sie uda.
wbrew pozorom czasem po probie tez zycie zaczyna sie ukladac. |
|
1 kwietnia 2007 chcę spłonąć.
|
|
5 kwietnia 2007 czemu akurat splonac ?
|
|
11 kwietnia 2007 żeby zrównoważyć żar mego wnętrza z temperaturą otoczenia. pocieszam się, że samozapłon jest wykonalny ]:->
|
|
12 kwietnia 2007 wg mnie marne pocieszenie XD
zar wntrza sie tak fizycznie nie przeklada na otoczenie ;) |