Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
23 lipca 2006 Jak trafily do Was Wasze koty?
Zaczne od moich bandytow ;) Zyziek: Pare dobrych lat temu przyblakala sie do nas kotka. Moi rodzice nie lubili kotow, ale po moich blaganiach zgodzili sie na jakis kat w garazu i dokarmianie. Okazalo sie, ze koteczka, ktora nazwalam Pusia byla w ciazy. Zanim sie okocila stala sie oczkiem w glowie mojego taty i juz w komfortowych warunkach, na mojej kanapie urodzila 3 male kluseczki. Niestety przezyl tylko Zyź, a Pusia umarla rok pozniej :( Teraz Zyziek ma 8 lat, jest przekochany chociaz potrafi pokazac pazurki :) Od jakiegos roku walczymy z jego plazmocytarnym zapaleniem jamy ustnej. Niedawno bylam zmuszona usunac mu zabki, bo nie byl w stanie jesc. Po zabiegu jest duzo lepiej, chociaz co jakis czas musze mu podawac antybiotyk. I nadal je papki. Mikan: Wybralam sie na zakupy. Wjezdzajac na parking zauwazylam dwojke dzieciakow bawiacych sie malutkim kotkiem. Kociak wygladal jak 7 nieszczesc... Wychudzony, zapchlony, brudny... Mial ok. 3-4 tygodnie. Dzieciaki uciekly po awanturze jaka im zrobilam i nie powiedzialy skad wziely malucha. Obeszlam cala okolice w poszukiwaniu mamy kociaka. Nie znalazlam. Kupilam "wyprawke" dla malenstwa, ktore zdazylo zasnac mi na rekach o_O Przez pare dni ukrywalam moj nowy "nabytek", bo nie chcialam awantury ze strony rodzicow. W koncu jednak musialam wyznac prawde i oczywiscie byla awantura ^_^ Kociatko zostalo nazwane Świrus -idealnie to do niego pasowalo ;p Jednak tacie sie nie spodobalo, wiec Świrus zostal Mikanem. Na poczatku strasznie plakal za mama -pocieszenia nie znalazl u Zyzka, bo ten z zazdrosci bil go niemilosiernie. Do dzisiaj nie czuja do siebie sympatii. Gdy Mikuś mial juz ok. 1 roku, trafila do mnie Żabka -kotka sasiadow sie okocila i odtracila malucha. Mikan stanac na wysokosci zadania i zajal sie malenstwem z taka czuloscia, ze malej bylo chyba lepiej niz u mamy ;p Mikuś zwariowal zaczal sie zachowywac jak kotka i ostatecznie odkrylam, ze karmi mala mlekiem o_O W dwoch sutkach mial mleko o_O Niestety (wtedy bylam do tego zmuszona) znalazlam Żabce dom. Po jej oddaniu Mikuś popadl w cos w rodzaju depresji :/ Calkowicie sie zmienil -przestal sie przytulac, unikal ludzi, gdzies znikal... Dopiero teraz -po 2 latach powoli zaczyna mu to przechodzic. Nigdy sobie nie wybacze tej krzywdy, ktora mu wyrzadzilam :( Teraz Mikuś ma 3 lata -to ten kociak na avatarze :) Chou: Przyniosly ja kolezanki mojej siostry. Znalazly na ulicy przy krawezniku. Miala ok. 1,5 tygodnia -ledwo otwarte oczka, nie potrafila jeszcze chodzic. Musialam karmic ja pipeta co 2 godziny, spala mi na szyi. Przez miesiac sie z nia meczylam w ten sposob ^_^ Z kuwety nauczyla sie korzystac bardzo szybko. Gorzej z jedzeniem. Wszystko ssala o_O Wkladala mordke do miski i ssala Gerberki o_O Na szczescie jakos sie nauczyla :) Gdy miala ok. 2-3 tygodni prawie ja stracilam. Dostala szoku po odrobaczeniu. Miala tak duzo robali, ze nie mogla ich wydalic. te zaczely wytwarzac toksyny :( Cudem przezyla. Mala ma prawie 2 lata, jest kotem z charakterem -uwielbia mizianie, ale potrafi tez przywalic lapa o_O Przez moje lapki przewinelo sie wiele kociakow -wszystkie znalazly domki :) Moja trojke mozecie zobaczyc w mojej galerii. Wszystkie sa oczywiscie po kastracji. Po tym co przezylam z kotami staram sie promowac sterylizacje, aby w jakis sposob ograniczyc ilosc bezdomnych kotow. |
|
27 lipca 2006 moje kocisko zwie sie killer. jego imie dosc dobrze oddaje jego charrrakterek (choc moznaby dodac jeszcze kilka cech garfielda;P). jest juz u mnie ponad 6 lat.
pierwszy raz zobaczylam mojego kociaka gdy mial 4 dni. nasi znajomi mieszkali wtedy w podwroclawskiej wiosce i mieli 2 kotki: mame i jej juz wyrosnieta corke. pewnego kwietniowego dnia 2000r. mamusia wydala na swiat kolejne 3 kocieta: 2 buraski (z czego jeden bardziej szary a drugi rudawy, tak jak siostra) i 1 czarnulka. cala kocia ferajna zyla sobie w najlepsze pod fotelem, az do czasu kiedy nadszedl dlugi majowy weekend, na ktory to znajomi wybierali sie nad morze i poprosili nas o przechowanie kotow na 3 dni. oczywiscie nie mialo byc zadnych problemow, bo kocieta jeszcze nie chodza, mama siedzi z nimi, co najwyzej starsza siostra sie bedzie gdzies szwedac po domu. juz nastepnego ranka po przywiezieniu, zgraja 5 kotow rozbiegla sie po calym mieszkaniu. maluchy gryzly i dewastowaly co popadlo:D wszedzie unosily sie kleby kudlow. mama dostala alergii, ja juz od poczatku chodzilam zalzawiona i zakatarzona (jak na rasowego alergika przystalo), za to szczesliwa, ze hej;) minely 3 dni, a znajomych niet. minal kolejny dzien i kolejny... i tak z 3 dni zrobily sie 2 tygodnie;) malo sie nie poryczalam, jak zabierali koty, dlatego tez tak szybko jak to bylo mozliwe dostalam swojego. chcialam buro-rudawa kotke, ale znajomemu sie pomerdalo i dokladnie w dzien matki, kolo 7. rano przywiozl mi buro-szarego kocura. coz, mowi sie trudno, kot zostal. i choc wiele przebojow juz z nim mielismy to nie zaluje tej pomylki:) |
|
27 września 2006 Mój Az wszedł do mojego domu. Dosłownie, bez żadnych ceregieli wlazł przez otwarte drzwi, uwalił się na pufie i wcale mu sie do wyjscia nie spieszyło. I został już :)
|
|
10 października 2006 A więc .
Pojechałam do babci, a w zamian za dobre wyniki w nauce, miałam dostać CZARNEGO kota . Matka miała go kupić, i dostać go mialam po powrocie do domu . Gdy już weszłam do mieszkania okazało się że ten CZARNY KOT JEST SZARY . Poplakałam się [miałam wtedy chyba 7,8 lat xD] ale teraz ciesze się, że to on, a nie jakis inny . |
|
24 października 2006 Kuba (starszy) trafił do mnie od mojej znajomej, jak jeszcze byłam w podstawówce (wieki temu) i po prostu jakoś tak potrzebowałam siędokocić. A Kacperek to już dłuższa historia, gdyż wyszukałam go na forum miau, skontaktowałam sięz Panią i pojechaliśmy po niego. U Pani w malutkim mieszkanku dwu pokojowym smród, pełno kotów niektóre kichają, i tylko kontenerek z kotem stoi na kanapie. Pani nawet nie chciała go wyjąć, żeby nam go pokazać, tylko go przerzuciła (dosłownie) do naszego kontenerka, poprosiła o datek na biedne koteczki i kazała sobie iść (od samego początku na nas wrzeszczała, bo przyjechałam z nażeczonym i tatą, że jej całym stadem przyjeżdżamy, a kot się denerwuje). Jak małego nieśliśmy do samochodu (miał już wtedy rok) Pani kazała nam nie pokazywać mu ludzi na ulicy, bo siędenerwować będzie.
A jak już dojechaliśmy do domu, to sięokazało, że kot ma bardzo wysoką gorączkę, jest prawie zupełnie dziki, a głupi weterynarz do którego tamta Pani go zaniosła na kastrację nie zauważył, że kot ma koci katar i w takim stanie poddał go zabiegowi. Tydzień walki o życie kota, który co chwila właził pod cały segment, który trzeba było rozkręcać. No i pilnowanie, żeby kot rezydent się nie zaraził. Ale już jest wszystko dobrze. Kapi się oswoił, i jest po prostu słoneczkiem w domu :] Ale tamej kobiecie to po prostu zakazałabym wyłapywać te biedne koty z ulic, skoro u niej w domu, co chwila podobno (dowiedziałam się potem) jakiś kot na koci katar umiera (a pani na to, że wtedy jest miejsce dla następngo) |
|
31 października 2006 Ostatnio mnie zaskoczyło, że mój kot mimo swojej wybrednej natury jadł chipsy, ciastka z czekoladą a co najdziwniejsze jogurt truskawkowy. Myślałem że nie wyjmie głowy z kubka.
|
|
31 października 2006 Aaaaa, jeszcze przypomniała mi się jedna historia. Pewnego letniego popołudnia, było ciepło i słonecznie, siedziałem na krześle oglądając piękno przyrody. Patrzę, mój kot wychodzi na drzewo i coś kombinuje. Czai się, obserwuje i idzie powolnym krokiem po gałęziach. Myśle - pewnie znów chce zjeść jakieś pisklęta albo porozbijać jajka -. Nagle patrze a tu rybitwa wrzeszczy i dziabie mojego kota. Nala (bo tak się nazywa mój kot) zeskoczyła z drzewa i szybkim galopem popędziła w kierunku otwartej komurki cały czas unikając ciosów fruwającej nad nią rybitwy. Gdyby nie wiatr, który wiał kilka dni wcześniaj i wyrwał drzwi od mojej komurki - to mój kot stoczył by ciężką bitwę. Nala wskoczyła do komurki jak rakieta i słychać było tylko szczęk spadających łopat, wideł i kos. Rybitwa podąrzając za moim kotem ledwo co odbiła do góry i dzięki temu nie uderzyła głową w dach.
|
|
31 października 2006 Szalony kot ^_^
A swoja droga, koty lubia jogurt truskawkowy :P Czekolady lepiej nie dawac, bo moze byc zabojcza dla zwierzat (niewielka ilosc moze zabic mysz). |
|
2 listopada 2006 mleka krowiego tez sie kotom dawac nie powinno bo psuje im żołądki, LOL! wiedzieliscie o tym? ;d
|
|
3 listopada 2006 nie "psuje zoladki", tylko koty nie trawia cukru zawartego w mleku, co moze (choc nie musi) powodowac biegunki, co prowadzi do odwodnienia.
|