Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
23 sierpnia 2006 Mam dla was taką kwestię do dyskusji
- czy uważacie że cierpienie pozwala nam poczuć większe, głębsze uczucie, czy może czyni nas bardziej małodusznymi... zamkniętymi... Czy gdy cierpisz przez/dla ukochanego czujesz że na prawdę go kochasz, czy może tracisz wiarę w to uczucie? Jak jest u was? rozwija czy niszczy? buduje na nowo czy tylko burzy... pozwala bardziej poznać swoje uczucie... czy tylko niepotrzebnie zostawia blizny na duszy? |
|
26 sierpnia 2006 jeszcze nie miałam takiej sytuacju,zeby obecny chłopak mnie zranił....(tak na prawdę)..
ale z wcześniejszym było kilka...i pamiętam je dokładnie...można powiedzieć ,że za każdym swoim jakimś "wybrykiem" delikatnie to nazywając tracił u mnie....zaczynałam go nienawidzić....nie mogłam na niego patrzeć czasem ale jednocześnie go kochałam i nie potrafiłam przerwać tego.....:( to było okropne.....nigdy więcej nie będę czyjąs zabawką! |
|
28 sierpnia 2006 hmmm... no coz... nie to mialam na mysli ^^"
bycie zabawką to nie prawdziwa milosc, a o takowej tu mowimy |
|
5 września 2006 cierpienie.. czasem sprawia, że czujemy się bliżej tej osoby, bo to cierpienia, złe chwile, łzy i smutek najmocniej łączą ludzi mimo wszystko. Nie śmiech i radość, bo to nie są chwile które wymagają tak wielkiego zaangażowania emocjonalnego, a cierpienie takim właśnie jest.
|
|
5 września 2006 w pelni sie zgadzam ^^
ech... tylko pytanie gdzie jest granica... bo przeciez kazdy jakies ma... a po ich pzekroczeniu trudno mowic o więzi niestety w tak wielu zwiazkach takie granice sa lamane... jak sadzicie dlaczego? Moim zdaniem przede wszystkim przez brak wzajemnego zrozumienia... Brak rozmowy... szczerej, na kazdy temat... Tak na prawdę nikt nikogo nie nauczy jak rozmawiac z partnerem... a przecież czasem moze byc trudno samemu do tego dojsc... chyba stąd bieze sie tak wiele "zgrzytów" pomijając oczywiście sytuację życiowa, w ktorej moga znajdywać się zakochani... |
|
6 września 2006 Człowiek ma to do siebie, że w momentach trudnych i dość bolesnych dla siebie oczekuje chociaż odrobiny zrozumienia. Niestety ta druga osoba czasami nie jest w stanie, do czego ma zupełne prawo, nas zrozumieć. Wtedy pojawia się niebezpieczeństwo, że zaczniemy WYMAGAĆ zrozumienia, a to jest niemożliwe. Bo nie każdy musi myśleć i odbierać pewne sytuacje tak jak my. Dochodzi wtedy do spięć i konfliktów, gdzie szczera rozmowa zamienia się w wyrzucanie sobie wszystkich żalów i rozgoryczeń.
Trzeba przyjąć do wiadomości, że czasem możemy napotkać się na brak zrozumienia, nawet od ten naszej Najukochańszej osoby. I odwrotnie, my również nie mamy obowiązku rozumieć i przystawać na wszystko. Można na te tematy rozmawiać, nawet bardzo szczerze, tylko bez pretensji, obiektywnie oceniając wzajemne punkty widzenia omawianych sytuacji czy spraw. Wtedy poczujemy, że mimo tego iż Ta Druga osoba w pełni nas nie rozumie, jest z nami i Nas wspiera, bo dzięki szczerej rozmowie wie, jakie to dla nas ważne. I oczywiście odwrotnie. Nie warto, dla jakiś przyjętych odgórnie i czasem bezsensownie zasad, kłócić się o to kto ma rację i wymagać by nas rozumiano tak jak my tego chcemy. Tak właśnie myślę :) |
|
16 września 2006 taaa... zgodze się...
zawsze najwazniejsze to umiec rozmawiać... szczególnie o tym co nas boli.... choc to takie trudne |
|
19 września 2006 niestety. i wymaga wiele cierpliwości. ajj.
|
|
19 września 2006 zeby tylko cierpliwosci ^^"
|
|
20 września 2006 właśnie i to jest najtrudniejsze. być cierpliwym ile trzeba ;)
|