inne - *...Samotni.... :( * - let mi fink.....
 
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobniktreść posta

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (17)

let mi fink..... 3 września 2006
Heh, samotność to bardzo dobrze znane mi pojęcie...

Nigdy nie miałem przyjaciół, i chociaż od niedawna mam ich dwójkę, i są to jedyne osoby którym ufam, ciągle czuję się samotny. O "drugiej połowie" nawet nie warto wspominać, gdyż jest to temat rzeka, a i tak sprowadza się to do faktu iż nigdy żadnej nie miałem, i nic nie wskazuje żeby się to miało zmienić.

Wielu miałem tzw. "przyjaciół", lecz wszyscy oni mnie olali i stwierdzili że nie mają dla mnie czasu. Trudno, potrafię to zrozumieć... ale jak ignoruje mnie 9/10 moich znajomych to chyba nie jest to nienormalne że mam tego po prostu dość...

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (15)

let mi fink..... 4 września 2006
nom ... nie dziwię się ....
tak naprawdę chyba nikomu nie można zaufać w 100% ...
bo przecież można mieć kogoś, kogo uważa się za przyjaciela, a tak naprawdę nim nie jest ....
wtedy może ten ktos naprawdę zranić ... : (

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (37)

let mi fink..... 4 września 2006
nie tylko moze, ale zazwyczaj to robi... nie da sie zrobic tak by do tego nie doszlo... niestety

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (16)

let mi fink..... 5 września 2006
miałam chłopca, mam przjaciół, a czasami czuję się totalnie samotna, gdy nikt mnie nie rozumie. oni są bezradni wobec tego, co czuję i myślę... przyznają, że zwyczajnie zbyt skomplikowana jestem, "wymiękają", nie umieją mi pomóc, a czasem nawet o wsparcie trudno. na co dzień samotności nie odczuwam; na co dzień to znaczy wtedy, gdy mam tyle zajęć, że nie mam czasu na pozafilozoficzne refleksje, lecz, gdy tylko znajduję chwilę wolnego, zaczynam czuć zbyt wiele i myśleć zbyt wiele. mówią, że jestem przewrażliwiona. to prawda, lecz nie wyrok przecież!

nie umiem uczynić swego życia bardziej płytkim czy powierzchownym. potrzebuję tej głębi i wartości i nie umiem odnaleźć się w świecie normalności.

wiem, że cudownie jest być z kimś, ale coraz częściej wydaje mi się to zbyt dalekie, wręcz nieosiągalne. takie szczęście, o którym można marzyć, lecz marzenie nie zawsze wiąże się z dążeniem.

czasem wydaje mi się, że oswoiłam swoją samotność, a czasem mam ochotę wyć z bólu, gdyż ona mnie przytłacza i ogranicza. nie można w pełni rozwijać się bez bliskości, bez miłości, bez czułości. bardzo mi tego brakuje.

wiara w Boga- to ta miłość, która dodaje skrzydeł, ale po co na ziemi latać? to stwarza dystans w stosunku do ludzi i spraw przyziemnych. często źle mi z tym.

drugim skrzydłem rozum- lecz czy uczucia są lub mogą być racjonalne?

synteza- figa z makiem z pasternakiem! (czymkolwiek jest pasternak) nie potrafię tego zsyntetyzować!!!

"and I love the pain- a breeding ground for hate; and I miss you...LOVE..."

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (37)

let mi fink..... 5 września 2006
ech... skąd ja to znam
ale powiem Ci jedno
Ciesz sie że taka jestes
że potrafisz czuć
że jesteś kim jesteś i masz swoje myśli...
bo choc bolesne... ale są ważne...
niewiele osób może sobie pozwolić na myslenie
i na ta "nadwrażliwość"
a są to na prawdę bezcenne rzeczy...
dają tyle szczęścia... a jednocześnie cierpienia
ale to dzięki tym wszystkim uczuciom jesteś sobą

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (16)

let mi fink..... 5 września 2006
co z Ciebie wyrośnie :P

dziękuję :)
let mi fink..... 8 września 2006
Każdy dzień wygląda tak samo jeśli robisz wszystko SAM!

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (2)

let mi fink..... 10 września 2006
nieprawda, nie każdy dzień wygląda tak samo... a nuż pewnego dnia spotkasz tę drugą ....? a bycie samym ma też swoje mocne strony, np. jest się niezależnym od kogoś, możesz się bawić ile chcesz, i nie jesteś pod tak zwanym nadzorem....

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (37)

let mi fink..... 15 września 2006
hmmm... nie zgodze sie z tym "mozesz bawic sie ile chcesz, i nie jestes pod tak zwanym nadzorem"
to juz zalezy od zasad moralnych danej osoby i niewiele ma wspolnego z byciem samotnym lub tez nie...
ja tam musze powiedziec ze bawie sie duzo swobodniej wlasnie majac ta druga polowe...
przedtem jakos w ogole takie rzeczy mnie nie bawily...
a np. mysl o tancu z kimkolwiek... przychodzila mi do glowy dopiero gdy sie upilam... a wtedy tez zazwyczaj sie odechciewalo... ^^" no ale coz...
bycie samym ma swoje dobre strony... zapewne...
ale co do rozrywki to bym polemizowala :P
zalezy od osoby
let mi fink..... 17 września 2006
moim skromnym zdaniem są + i - zarówno bycia singielkiem.. jak i w duecie :)) Pozdrawiam zakochanych,zauroczonych jak i tych,którzy wciąż czekają na swego księcia bądź swoją księżniczkę.. :)) Pozdrawiam