inne - *...Samotni.... :( * - let mi fink.....
 
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobniktreść posta
let mi fink..... 14 października 2006
zgadzam się,że miłość,przyjaźń..przychodzą nagle :)) ale co do tego,że miłość to bycie ze sobą za wszelką cenę..to zależy jak to rozumiesz.. :))

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (8)

let mi fink..... 16 października 2006
hmmm

samotnosc??
u mnie norma ;/
20 na karku i ciagle samotny w sumie moja wina czeste zmiany miejsca zamieszkania no i niemcy ;/
no do kitu lecz z drugiej strony mam mozliwosc poznania nowych ludzi i a noz zdarzy się cud ;P

pozdrawiam
let mi fink..... 17 października 2006
na każdego przychodzi pora,więc i Ty spotkasz swoją drugą połówkę :))

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (2)

let mi fink..... 17 października 2006
w temacie powinno być Think a nie fink ;P a co do wypowiedzi "mutant" to sie zgadzam bo znam to troche. tz: przechodziłem przez podobna sytułacje
let mi fink..... 17 października 2006
nie chcę być złośliwa,ale skoro już poprawiamy to.. sytuacja :)) Pozdrawiam

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (14)

let mi fink..... 19 października 2006
Powiem Wam jak jest ze mną. Generalnie to samotność dla mnie jest zła, lecz nie zawsze. Gdy długo nie mam nikogo bliskiego to zaczynam podświadomie szukać takiej osoby, później przekształca się to w świadome poszukiwanie. Nie raz przez taką "chęć bliskości" wpędziłem się w niezłe tarapaty albo wyobrzymiałem sprawy które tak naprawdę nie miały wyrazu. Lecz kiedy już znajdę sobie kogoś po jakimś czasie zaczynam czuć przesyt, zmęczenie i niechęć do tej osoby. Musze przyznać że w swoim życiu to byłem tylko w dwóch związkach które nie były pochopne. Bardzo dobrze je wspominam.

Jednak co ja chcę Wam powiedzieć ? Mianowicie to że zbyt duża porcja samotności nie wpływa dobrze. Predzej czy później każdy ( mówię to z pełną stanowczością) chce mieć kogoś bliskiego. A wtedy najłatwiej znaleść osobe która nie jest dla nas najlepsza ale przez kilka miłych chwil stała się nią i póxniej możecie żałować, ja już nie raz żałowałem i pewnie nie raz będę żałował jeszcze...

Wiecie co ? Tak sobie myślę, że najgorsze to być z kimś i być jednocześnie samemu, dla mnie to piekło.
let mi fink..... 19 października 2006
oOoOoO..szacunek.. :)) mądre słowa.. Ja nie wiem,co się dzieje dookoła mnie.. kiedy patrzę na takie "pary"..ludzi,którzy niby są ze sobą..ale nie mają wspólnych pasji..nie potrafią zrozumieć siebie,zupełnie dwa różne światy..na pytanie dlaczego z nim jesteś..zawsze pada odpowiedź,bo się przyzwyczaiłam..bo jak mi się nudzi..to się z nim spotkam,bo miło się rozmawiało na gg..a teraz tkwią w takich związkach..moim zdaniem to jest chore..ale..ale..ale sama nie wiem..dlaczego tak jest..czasami nie mogę przemilczeć..przejść obojętnie,kiedy koleżanki są z chłopakami tylko po to,żeby być..a kiedy tak sobie rozmawiamy..jest jedna wielka krytyka..jaki to on jest..jak to on się zachowuje..nic im nie odpowiada..a jednak "związek" jest ;/

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (14)

let mi fink..... 20 października 2006
O dokładnie podłapałaś fazę o co mi chodziło :)
Wydaje mi się że jest jeszcze jeden powód dla którego istnieje taki "związek", osoba która przez dłuższy czas nie miała partnera/partnerki i w końcu kogos spotyka i jest kimś, zaczyna się bać samotności. Myślę, że także dla tego tacy ludzie są razem strach przed byciem samym, strach o samotnych nocach, strach o odosobnienie, w końcu strach bo nie wiadomo kiedy znów się pojawi ktoś chociaż ciut-ciut bliższy niż reszta świata.
let mi fink..... 20 października 2006
rozumiem,że niektórzy mogą bać się samotności..ale przecież to są często osoby,które mają po 18,19,20 lat..więc całe życie przed nimi..

let mi fink..... let mi fink..... let mi fink..... (37)

let mi fink..... 20 października 2006
ja również spotkałam sie z niejednym takim "związkiem"...
ale zazwyczaj nie ma to nic wspolnego ani z uczuciem, ani z szacunkiem do siebie... ani w ogóle z byciem ze sobą...
jak to nazwać?
to raczej udawanie, że ma sie cos, czego sie nie ma...
zwykłe iście na łatwizne...
bo przecież moge dalej byc z nim/nia, po co ryzykować, że znajdę prawdziwą miłość... no ale to juz zależy od podejścia człowieka... tak całkiem nie potępiam takich osób... bo mimo wszystko próbuja dalej byc z kims mimo problemów...
a tego wielu parom brakuje - wytrwałości...
gdyby to te osoby, ktore sie kochają dbały o związek, a nie jak to sie często dzieje trwały w przekonaniu "no to mam już teraz spokoj, niech on/ona sie stara, bo przecież mnie kocha"
i co sie dzieje? milosc po woli pryska... zwiazek się rozpada...
nie dlatego że ludzie sie nie dogadują... nie przez problemy
ale przez brak pracy nad związkiem... pracy nad sobą... przez brak rozmów o problemach...
i czym tu tłumaczyc później samotność takich osób?

Jest tyle wartościowych osób, które zasługują na prawdziwą miłóść i szczęśćie... a tymczasem latami są samotne i nieszczęśliwe, a byle śmieć, który nie dba o uczucia osoby z którą "jest" co chwila ma kolejnych partnerów... wygląda to na niesprawiedliwość... jest nią.... ale zastanawiając się z drugiej strony... kto tak na prawdę wygrywa lub przegrywa? Ten co będzie bez przerwy z kimś innym, albo ciągle trwał w związku bez uczuć... czy taka osoba, która czeka... w końcu znajduje miłóść, ale nie potrafi pracować nad swoim związkiemi i tak czy inaczej go traci...
Czy można w ogóle takie rzeczy oceniać w ten sposób na forum publicznym?
Przecież to zawsze bardzo złożone i indywidualne sytuacje...
a widzę, że większość z was takie kwestie uogólnia i wychodzi na zupelnie co innego niż powinno