Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać nowe tematy, komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj się aby dodawać wypowiedzi.
osobnik | treść posta |
---|---|
24 października 2006 wiesz... znam i gorszy przypadek...
malzenstwo -becnie w separacji... maja 12 letnia corke... zonka zdradzala go od samego poczatku... on kochal ja dalej, nie widzial tego... na koncu kiedy wyjechal do pracy... przed powrotem zalozyla mu sprawe... w tym roku zresztą zabrala wszystko co mozliwe z meiszkania (mimo ze ani zlamanego grosza w to nie wlozyla) zabrala dziecko i wyniosla sie do kochanka - jak sie pozniej okazalo wieloletniego... a on co mial zrobic? nadal ja kochał... a teraz? Ja osobiscie w ogole nie uznaje czegos takiego jak zdrada, a i osob ktore zdradzaja nie chcę znać... to dla mnie najgorsza mozliwa podłość... to przekreślenie miłości, zaufania, całego związku... wszystkiego w co sie wierzy, szacunku, także do samego siebie... Nie wiem... może jestem inna niz pare osób, które wypowiadały się tu, jako "sprawcy" ale dla mnei cos takiego jak zdrada w związku absolutnie nie istnieje... kocham swojego partnera i łączy nas bardzo silna i głęboka więź... jestem w stanie myślec tylko o nim, dotykać tylko jego... pozwalać na cokolwiek tylko jemu... kiedy ktokolwiek coś by probowal... ogarnia mnie obrzydzenie i agresja, jestem w stanie wyrzadzic spora krzywde Nie wiem... moze wam sie to wydac dziwne, niedzisiejsze, przestarzale... ale ja mam w sobie taka blokade... Nie potrafie, NIE CHCE, NIE MOGE i nie zrobilabym mu tego... nie schwyciłabym kogokolwiek innego za rękę, nikogo nie pocałowała, nie dopuściła do siebie za nic w świecie Czuje ze tylko on jest dla mnie stworzony, tylko on do mnie pasuje... jestem tylko jego wlasnoscia, a on tylko moją... i nigdy nie pozwolilabym tego w zaden sposob zniszczyć... Gdyby bylo miedzy nami inaczej... i tak jak wiele par mielibysmy przed soba takie "tajemnice", niedomowienia... potrzebe zdrady, zakonczenia... nie wiem co bym z soba zrobila... ale caly cza spracujemy nad tym, by nigdy do tego nie doszlo... mamy pod tym wzgledem takie samo zdanie chociaz mimo wszystko z natury jestem zazdrosna :P |
|
24 października 2006 Ja i ona tez tak mowilismy tak tak czulismy bylismy wsyztkim i banka pekla... nie radze sobie ql !
|
|
24 października 2006 .. ale skoro wiesz że z niej zła kobieta.. to czego ci brakuje??
..masz dopiero 22 latka i całe życie przed tobą!! nie warto załamywać się z powodu jakiejś pannicy której się swobody nagle zachciało.... ..naprawdę nie warto zamykać się przed światem przez taki "incydent" skoro byłeś w tak długim związku to musisz być naprawdę spoko facetem.. więc co ci szkodzi znajeźć sobie inną dziewczynę.. nie mówię że od razu ale nie wykluczaj tego!! naprawdę nie wszystkie są takie.....;)) buźka na pocieszenie;* |
|
24 października 2006 Summer... ale jak by to bylas jakas pierwsza lepsza pannica to zbyt skomplikowane... jak bym nic nie czul to moglbym tak zrobic ja nigdy nic przeciwko nam nie zrobilem a dostalem noz w plecy z dnia na dzien a bylo kolorowo...
|
|
24 października 2006 .. no skoro tak zrobiła to nie była taka całkiem w porządku.... ale to tylko moje skromne zdanie...
|
|
24 października 2006 .. no skoro tak zrobiła to nie była taka całkiem w porządku.... ale to tylko moje skromne zdanie...
|
|
24 października 2006 moj problem to byla ta jedyna syndrom papuzki nierozlaczki ... trudno...
|
|
24 października 2006 ... czujesz się fatalnie bo to jeszcze za krótki okres czasu żeby popatrzeć na wszystko z dystansu....
ale niestety wiem, że pomóc możesz tylko sam sobie... żadne porady nie dadzą ci jakiejś ulgi.. ..ale mam nadzieję, że przynajmniej możesz z kimś porozmawiać o tym...a to czasami też przynosi otuchę... oczywiście popisać też;) |
|
25 października 2006 wiesz... nie nazywaj tego problemem...
Niewielu jest facetow ktorym zalezy na stalym związku... na prawdziwym dlugim uczuciu... Sądzę ze potrzeba Ci czasu, zeby sie z tego otrząsnąć... Ale na prawde wspolczuje sytuacji... widac jak Ci na niej zalezalo i mnie samej w glowie sie nie miesci jak mogla Ci cos takiego zrobic... pewnie ktos powie "jestesmy tylko ludzmi" ale ech... przeciez nie o to chodzi... Widocznie skoro oboje mieliscie takie podejscie... cóż... może kłamała... może miala jakis powod... moze cos w niej wybuchlo... nie wiem, nie znam sprawy nie mozna tego w zaden sposob usprawiedliwiac... Ale potwornie zle i przykre jest ze po takim czasie cos tak udanego musialo sie rozpaść... W koncu wiele par w takich sytuacjach dochodzi do jakiegos kompeomisu... po czasie... nie wiem... jakoś to naprawiają... Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ona nie chciała... to nie wyglada tak, jakby cala rzecz stala sie nagle i bez powodu... Nie przy waszym podejsciu... musialo o cos chodzic skoro nie chciala tego ratowac... ech... Nie wiem co Ci poradzic... chbya nic sie nie da... Poza czasem... oby uleczyl Twoje rany... i nie niszczył Twojego podejścia do związków Pozdrawiam |
|
25 października 2006 jezeli chodzi o mnie to nie zdradzilem i nie zostalem zdradzony, wynika to z tego, ze nie bylem z nikim jeszcze, a dlaczego ? a dlatego, ze nie spotkalem jeszcze dziewczyny, ktora by mi sie jakos suuuper podobała, czulbym cos do niej i co najwazniejsze nie zdradzilbym jej.
jako tako spotkalem sie ze zdradą(ale cos w stylu tylko spotykanie sie z inną). byla to sprawa dotyczaca mojej siostry. byl placz, przygnebienie...ale skonczyło się 'come back'. hehe, mlodsza siostra przez jakis czas mowila na niego 'goł bek'. |